Był bodajże rok 2010. Kolejny przełom w moim życiu. Morze możliwości. Powracając do swoich największych pasji postanowiłem zacząć uczyć się rosyjskiego. Czynnikiem motywacyjnym był planowany wyjazd do Rosji. Przeglądając oferty, odnalazłem w internecie nowo powstałą szkołę, która oferowała intensywny miesięczny kurs w wakacje. Zapisałem się. Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie Karolina, właścicielka szkoły. Okazało się, że w terminie, który zaproponowałem nie było więcej chętnych. Mimo wszystko Karolina nie odwołała zajęć, a zaproponowała mi w tej samej cenie zajęcia indywidualne. Pomyślałem sobie: Wow! Jakie genialne podejście. Ale to nie wszystko. Co zapamiętałem z tego miesiąca nauki? Wiele ciekawych historii i anegdot związanych z Rosją i językiem rosyjskim. Przede wszystkim jednak zrozumiałem, że tryb indywidualny jest dla mnie stworzony, że lektor może dostosować się do mojego tempa i kiedy mam czas i siły, przez miesiąc możemy nauczyć się naprawdę dużo. Nie tracimy czasu na powtarzanie tych samych fraz przez grupę osób. Oczywiście każdy ma inne potrzeby i jest wielu ludzi dla których jest to pomocne. Mi jednak ta indywidualna praktyka bardzo pomogła.

Od tamtego czasu moje życie z Łodzią było związane już bardzo luźno. Masa wyjazdów, studia w Warszawie, praca poza Łodzią, potem wyjazd do Ameryki Południowej i przeprowadzka do Gdyni.

Mamy początek 2017 roku. Na rosyjskiej grupie ktoś wrzucił informację o fajnym wydarzeniu w Łodzi. W związku z otwarciem nowej siedziby szkoły językowej zorganizowano tzw. “Dzień rosyjski”. Prezentacja podróżnicza, występy muzyczne, projekcja filmu, warsztaty, ćwiczenia. Żeby było jeszcze ciekawiej o wszystkim powiedział mi Kuba, który obecnie mieszka w Estonii. Pomyślałem, że spróbuję, wszak od kilku miesięcy truję wszystkim wokół, że chciałbym odświeżyć sobie język rosyjski.

Idąc na spotkanie pomyślałem sobie, że po powrocie muszę sprawdzić jak sobie radzi Karolina i jej szkoła. Nie mogłem sobie jednak przypomnieć jak się nazywała (Jedyne czego byłem pewien to, że na pewno nie był to Rasputin).

Nowa siedziba szkoły jest położona w świetnej lokalizacji. 15 piętro budynku, który stoi naprzeciwko nowego Dworca Łódź-Fabryczna mówi samo za siebie. Kiedy wszedłem do środka szybko zrozumiałem, że nie będzie to kameralny wieczór, ale spora impreza. Byłem punktualnie, a sala była już pełna i myślę, że było tam zebranych kilkaset osób. Nagle usłyszałem: “Szymon? Matko jedyna, tyle lat się zastanawiałem co się z Tobą dzieje!”

Nie muszę Wam już chyba dodawać, że była to Karolina. Mało tego, okazało się, że szkoła zmieniła nazwę i od kilku lat rozwija się jako Rasputin. A to, że się rozwija nie ulega wątpliwości. I to mnie w tej całej historii najbardziej cieszy. Że takie miejsca, które nie są zorientowane na kasę, zdobycie kolejnego klienta i chory materializm tak fajnie się rozwijają. Indywidualne podejście do klienta i przede wszystkim praca z pasją popłaca. Serce roście! Wszystko to potwierdza tylko moją najważniejszą zasadę, że tylko pasja czyni ludzi szczęśliwymi!

A #magiaspotkania, sami przyznacie, zupełnie niesamowita. Coś czuję, że z Rasputinem jeszcze niejedną rzecz uda się zdziałać wspólnie! Dzięki Karolina za tak miłe i ciepłe powitanie po tylu latach 🙂


Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz. To nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook’owy fanpage.

Jeśli interesuje Cię tematyka wschodu zajrzyj do moich wpisów o prawosławiu w Moskwie, Sankt Petersburgu śladami Dostojewskiego czy do refleksji z wolontariatu na Kamczatce.