Wczoraj pozegnanie Margaret i Valdisa – juz na dobre, no chyba, ze spotkamy sie na mecie. A ogolnie dobry dzien. Noga o niebo lepiej. Wszystko sie goi tak jak powinno, takze jest szansa, ze skoncze moja pielgrzymke 🙂
Dzis mam 100 procent samotnosci i bardzo sie z tego ciesze.
Oby wszystko szlo dalej tak jak dzis. I nawet porzadne gory wrocily, tak ze sie zdyszalem porzadnie, czyli gitara gra 🙂
Podobno sw. Piotr plakal ilekroc slyszal pianie koguta – takie sa przynajmniej legendy… zastanawiam sie nad tym… miec swiadomosc winy… no nic, takie tam…
Mysl na dzis: Psy szczekaja, karawana jedzie dalej…