Zorza od dawna była moim marzeniem czego dowodem jest jej obecność na mojej TOP liście. Bajkowe kolory i idąca za tym niepojęta niezwykłość działają mocno na wyobraźnię dziecka. Później jednak im więcej o niej czytałem tym bardziej wątpiłem, bo poszerzało się grono krytyków, którzy twierdzili, że zorza jest totalnie przereklamowana, a to co widzimy na zdjęciach to raczej efekt pracy programów do obróbki. Pierwszy raz spróbowaliśmy zobaczyć zorzę wraz z Piotrkiem i Kubą rok temu. Niestety prognozy były tak fatalne, że nie było żadnych szans na spełnienie marzenia. Nie poddaliśmy się jednak!

Nasza kolejna wyprawa w celu upolowania zorzy polarnej zakończyła się powodzeniem. W związku z tym pomyślałem, że może warto zebrać w jednym wpisie kilka informacji na temat tego niesamowitego zjawiska, tak abyście nie popełniali niektórych naszych błędów, a także zorientowali się w jaki sposób można zorganizować taką wyprawę by nie zrujnowała ona waszego portfela.

Jak powstaje zorza?

Zorza polarna od zawsze fascynowała ludzi. W czasach kiedy jej pojawianie się nie sposób było wytłumaczyć naukowo, niektórzy uważali ją za zapowiedź wojny, według innych była zbroją podniebnych wojowniczek Walkirii, a pozostali dopatrywali się w niej tańca zwierzęcych dusz. Historie z mitologii, jakkolwiek piękne, poruszające naszą wyobraźnię i zmysły, dziś nie zadowalają nas jako odpowiedź na pytanie: skąd się bierze zorza? Tu z pomocą przychodzi nam nauka.

To dzięki Słońcu możemy obserwować ten piękny spektakl. W czasie burz magnetycznych w przestrzeń kosmiczną wyrzucane są elementarne cząstki. Docierają w pobliże Ziemi w postaci wiatru słonecznego. Zderzają się z górną warstwą atmosfery, a uwolniona wówczas energia to właśnie zorza. To oczywiście bardzo uproszczony schemat, który ma na celu nakreślić proces powstawania tego zjawiska, a nie dokładnie go wytłumaczyć.

Kiedy i gdzie najlepiej oglądać zorzę?

Najlepszą porą do oglądania zorzy polarnej jest okres pomiędzy 21 września a 21 marca (macie jeszcze ponad miesiąc!) w godzinach pomiędzy 20 a 2. I w zasadzie w tym czasie prawdopodobieństwo zobaczenia zorzy jest zbliżone. Jeśli jednak kupujemy tanie bilety lotnicze z pewnym wyprzedzeniem musimy liczyć na łut szczęścia, albo zostać na dalekiej północy odpowiednio długo.

Zobaczenie zorzy polarnej jest możliwe w czasie kiedy niebo jest bezchmurne, a indeks KP jest na odpowiednim poziomie. Jak to sprawdzić? Polecam moim zdaniem najlepszą stronę, która do tej pory nigdy nas nie zawiodła. Jest to Aurora Forecast. Kiedy na nią wejdziecie zobaczycie obecny indeks KP, a także 3-dniową prognozę indeksu z 3-godzinnym przedziałem czasu. Bardzo nam to pomogło w czasie pierwszej nocy w Rovaniemi. Aurora Forecast wskazywała największy indeks pomiędzy północą, a trzecią nad ranem. W związku z tym zjawiliśmy się w odpowiednim miejscu około 23.30. Spotkaliśmy sporo osób, które czekały tam już około 2 godzin i były na skraju wytrzymałości. Kiedy zaczął się spektakl (około 00:30) spośród kilkudziesięciu oczekujących osób zostaliśmy tylko my.  Na samym dole strony Aurora Forecast możecie zauważyć mapkę, która pokazuje jaki indeks jest niezbędny do tego by zobaczyć zorzę na Waszej szerokości geograficznej. Nie wiem czy wiecie, ale zobaczenie zorzy jest realne również w Polsce (KP 7-8). 

Mimo wszystko na pytanie gdzie najlepiej oglądać zorzę, trzeba odpowiedzieć, że im dalej na północ tym bardziej zwiększamy naszej szanse. My w tym roku dojechaliśmy do Rovaniemi.

Jak fotografować zorzę?

Cóż, bez wątpienia nie jestem ekspertem, ale mogę podzielić się naszym doświadczeniem w tej materii. Idealnym zestawem na zorzę jest stabilny statyw, co najmniej dwie baterie, aparat z szerokokątnym, jasnym obiektywem i samowyzwalaczem. Co nie oznacza, że bez tego nie da się sfotografować zorzy. Mój statyw nie mieści się do bagażu podręcznego dlatego wykorzystywałem podłoże, plecak i torbę fotograficzną i dałem radę. Jeśli jednak chcecie zabrać się do tego bardzo profesjonalnie – na pewno nie idźcie moją drogą! 🙂

Jakie ustawienia aparatu są najlepsze do zdjęć zorzy? Nie znalazłem idealnych. Zdjęcia, które widzicie na tym wpisie były robione na takich ustawieniach jak: 26mm, 5 sek, f/2,2, ISO 1600 / 32mm, 30 sek, f/5,6, ISO 1600 / 30mm, 8 sek, f/3,2, ISO 1600. W internecie przed wyprawą znalazłem mnóstwo bardzo różnych, często przeciwstawnych ustawień. W fotografii oczywiście koniec końców, musicie pobawić się sami – bo to przecież jest w tym wszystkim najfajniejsze.

Zorza polarna – zobaczyć i nie zbankrutować

Jedno jest pewne. Dojechać za koło podbiegunowe nie jest tanio.

Oto jak wyglądał nasz na ekonomiczny wyjazd w poszukiwaniu zorzy polarnej:

Transport: Loty Gdańsk-Turku Wizzairem na styczniowe daty już po raz kolejny kupujemy za niecałe 80 zł w dwie strony (bilety kupowane w połowie listopada). Jest to oczywiście absolutna rewelacja i nie widzę na horyzoncie żadnej konkurencji.

O tanim podróżowaniu po Finlandii pisałem już rok temu. Tym razem również ratował nam życie Onnibus. Na trasie Turku-Helsinki-Rovaniemi był to koszt od 25 do 45 euro w dwie strony w zależności od czasu w którym kupimy bilet (nie jest to kwestia jak w przypadku polskiego busa kilku minut w czasie których największe okazje zostają wyprzedane, ale raczej dni. Wystarczy każdego dnia zerknąć czy nie uaktywniły się nowe połączenia).

Nocleg: Tu jest znacznie gorzej. Pod względem ekonomicznym oczywiście. Wszystko zależy jaki posiadacie poziom komfortu. Oszczędzić można wybierając nocne kursy autobusowe bądź korzystając z Couchsurfingu. Inną opcją jest Airbnb, które może być bardzo tanie (jak na Finlandię) jeśli jedziecie w 3-4 osoby. Jeśli preferujecie jednak hostel lub guesthouse to z czystym sumieniem w Rovaniemi możemy Wam polecić Guesthouse Borealis. Najlepsze ceny są dla większych grup, które zarezerwują cały apartament. Możecie wtedy zapłacić około 25 euro/osobę ze śniadaniem.

Co jeść? To również wszystko zależy od Waszych upodobań. Można przeżyć na zupkach chińskich, można jadać w restauracjach poszukując lokalnych potraw. My wybraliśmy opcję pośrednią. Jesz ile chcesz w cenie 10 euro robiło za naszą obiadokolację. W tamtym roku jedliśmy w sieci RAX, za to w Oulu w podobnej cenie możecie stołować się w ParkBuffet.

Cóż, na koniec wybierzcie preferowane opcje i skalkulujcie budżet. Myślę że wielu z Was całościowy koszt pozytywnie zaskoczy.

Powodzenia! 🙂


Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz. To nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook’owy fanpage.

Jeśli zaś planujecie podobne rejony latem, zerknijcie na moje wpisy o 500 km trekkingu wzdłuż Kungsleden w szwedzkiej części Laponii.