Pełny dzień na Kamczatce. Oczywiście pierwsze co nas uderzyło to zmiana czasu. Przed 5 rano nie byłem już w stanie zmrużyć oka, a potem pół dnia byłem strasznie śpiący. Ola zniosła to trochę lepiej, choć jej również zdarzało się przysypiać w trakcie konwersacji 🙂

Poznaliśmy parafian kamczackich. Dziś na dwóch mszach było chyba prawie 10 osób, czyli naprawdę dużo!

Jak mówią Ci, którzy są tu już dłużej, przywieźliśmy ze sobą koniec lata. Jeśli tak będzie to wyjątkowo wcześnie w tym roku zacznie się jesienna pogoda. Nie ma się jednak czym martwić, bo wczoraj oprócz tego, że wietrznie było naprawdę bardzo przyjemnie.

Popołudniem wrazz Lukaszem zwiedziliśmy Pietropawłowsk. Poszliśmy nad zatokę i próbowaliśmy podziwiać wulkany, które chowały się za mgłą jak tylko mogły. Jednak wycieczka była super. Doświadczyliśmy również, że od nowa musimy ćiwczyć naszą kondycję, bo na tej wysokości geograficznej nawet najmniejsze podejście kosztuje o wiele więcej wysiłku.

Wieczorem zaś czekała na nas wyjątkowa niespodzianka. Bania. Kto wie ten wie 🙂 Na Kamczatce znajdują się gorące źródła z wodą, która posiada tak wiele właściwości leczniczych, że w pobliżu istnieje ponad 40 różnych (w zależności od schorzeń) zbiorników leczniczych. Cały proces wygląda tak, że wchodzi się do basenu z gorącą wodą. Nagrzewa się ona do ponad 45 stopni, a potem wybiega się stamtąd do jeziora, w którym temperatura jest stała i wynosi 3 stopnie! Polecam, niesamowita sprawa. Przy tym bardzo zdrowotne, wspomaga kontuzje, krążenie i wiele innych rzeczy. Po lodowatym zanurzeniu z powrotem wbiega się do gorącej wody. Czuć wtedy na całej skórze takie lekkie kłucie niby igłą. To znak, że wszystko działa jak powinno 🙂

Zabieg można powtórzyć kilka razy, a potem już tylko moczyć się w ciepłej wodzie, obserwując pełnię księżyca (jak wczoraj mieliśmy okazję). Z całości korzystaliśmy późnym wieczorem kiedy było już ok 22, a na dworze temperatura wynosiła ok 9 stopni. Podobno najfajniej jest w czasie zimy, gdy pada śnieg. Tak czy siak kąpiel regenruje i człowiek czuje się po niej jak nowo narodzony 🙂

 

p.s. Jednym z prezentów, który otrzymaliśmy przy odjeździe od naszej grupy misyjnej są myśli na każdy dzień. Jesteśmy z Olą bardzo wdzięczni i z niecierpliwością przekręcamy rulonik tak by premyśleć kolejne słowo. Wielkie dzięki!