Postanowilem zrobic sobie spokojny dzien, tymbardziej ze wszyscy planowali isc dzis do Deby. Jak sie okazalo, nad nami byl jeszcze jeden pokoj pielgrzymow. Spotkalismy sie na sniadaniu, sympatyczna para Niemiecko-Szwajcarska i Klaudia… tak lodzianka 🙂 Takze przy posilku troche pogadalismy. Jest fotografem i filozofem… sprzedala mieszkanie i ruszyla Camino decydujac sie w jednej chwili. Niestety kupila nowe buty i to byl problem. Ledwo chodzila. Zostawilem jej cos mojego, dodatkowo Eve dala jej cos co nazwala „druga skora”. Pozgenalismy sie ze Szwedkami ktore nie planowaly dalszego etapu, Klaudia zostala by opatrzec rany i w droge… Nie musialem sie spieszyc, bo to tylko 13 km wiec spokojnie szedlem z Jin. Niesamowite o ilu rzeczach mozna rozmawiac majac tylko wspolne ok 50 slow. Jin wyglada na moja rowiesniczke, ale ma 39 lat i tez jest z Seulu. Powiedzialem jej ze idzie juz 7-osobowa grupa z tego miasta. Bardzo sie ucieszyla, bo prawdopodobnie spotkamy sie w Debie. Potem Koreanka pozostala by odpoczac, a ja pognalem do Deby. Pierwszty dzien genialnej pogody. Na miejscu bylem ok 13. Pierwszy w schronisku, a zaraz za mna mlody Hiszpan. Nie wierzac pytam czy przyszedl z Zarrautz. Okazalo sie ze ma takie pecherze ze dzis przyjechal pociagiem. W Debie jest piekna plaza pomiedzy gorami. Poza tym miast bardzo ciekawe, bo zbudowane na 3 poziomach gory i na kazdy mozna wjechac winda 🙂
Z czasem refugio zaczelo sie wypelniac. Przyszla Jin i para Szwajcarsko-Niemiecka, a takze Francuz i Niemiec o imieniu Roland, obaj ok 60 lat. Z Rolandem troche pogadalismy, bardzo sympatyczny czlowiek. Kiedy poszedlem kolejny raz obejrzec miasto slysze jak ktos wola: Simon, Simon! Patrze, a to Szwedki 🙂 Okazalo sie ze postanowily przejsc jeszcze jeden odcinek. Eve pyta mnie czy zolte strzalki prowadza do refugio. Ja na to ze nie, bo one prowadza dalej na szlak. Na to Lille, mowi: O Boze, co my zrobilysmy! Okazuje sie ze przechodzila tedy Klaudia i pokierowaly ja da albergue poza miasto, by sadzily ze to droga d schronska. Podobno Klaudia szla na boso bo nie mogla juz nosic butow… No to niezle narobily, bo nastepne albergue dopiero za 30 km… ale pocieszam je, ze na pewno spyta jeszcze kogos miejscowego. Szybko podlapuja te wersje, by ukoic troche wyrzuty sumienia… Zobaczymy co bedzie wieczorem…
Jutro sie pewnie znow podzielimy, bo wiekszosc pojdzie do blizszej Markiny, a reszta do Klasztoru Cystersow, gdzie jest tylko 8 miejsc…
Mysl na dzis – Lepiej pytac dwa razy…


(jak bede w normalnej kafejce to dodam zdjecia)