Dziś w planach jedno założenie. Zajechać jak najdalej. Może i do Krosna jak Bóg pozwoli i autostopowicze zabiorą, ale nie będzie łatwo bo mamy na trasie co najmniej trzy punkty pt. „Koniecznie zobaczyć”. Kostomłoty – grekokatolicka cerkiew i ważne historycznie miejsce, gdzie wielu męczenników oddało życie za swoją wiarę. Dalej Kodeń, z obrazem słynącym łaskami i na koniec Jabłeczna nad samym Bugiem monaster prawosławny. Wszystko co prawda w odległości 30 kilometrów, ale wiadomo jak to jest z łapaniem stopa na lokalnych drogach. Sami się zresztą o tym już przekonaliśmy.

Toteż nauczeni doświadczeniem ze stacji w Białej Podlaskiej wyruszamy skoro świt. I prawie od razu zatrzymujemy okazję. Sympatyczny miły Pan pyta czy jedziemy na odpust? Trochę nas zbija z tropu, po czym precyzuje, że to właśnie w Kodniu dziś odbywają się główne uroczystości i pielgrzymi z całej Polski dziś zmierzają do tego miejsca. Obiecujemy przemyśleć sprawę, ale przed Kodniem mamy jeszcze do zobaczenia Kostomłoty. W czasie jazdy jednak wywiązuje się na tyle fajna atmosfera, że P. nie tylko zawozi nas do Kostomłotów, ale proponuje po odpuście nocleg w swoim domu pod Włodawą. Mamy czas żeby się zastanowić. P. jest już starszym człowiekiem, bardzo sympatycznym, ale też jak odnosimy wrażenie bardzo smutnym. Opowiada krótkie historie i wybija się z nich niespełnienie, żal i poczucie niezrealizowania. Choć wcześniej tego nie planowaliśmy uznajemy jednak, że autostop to także spotkanie z drugim człowiekiem i możliwość beztroskiej rozmowy, a nie tylko realizowanie odległościowych celów. Zostajemy na odpuście w Kodniu. Zadziwiają nas rzesze pielgrzymów. Nie spodziewałem się takiej liczby. Cały plac wypełniony jest ludźmi, uroczystość naprawdę piękna.

Po wszystkim odnajdujemy P. i jedziemy do jego domu. Jest to mieszkanie w jednym z po PGRowskich bloków. Szczerze, nigdy nie spodziewałem się, że mieszkanie w takim miejscu może być tak dobrze utrzymane. P. po wielu latach i zakrętach życiowych z powrotem się tam przeprowadza. Pomagamy w kilku domowych pracach, w „międzyczasie” trwają rozmowy; o życiu, o wyborach, decyzjach. Morał pewnie nie jest łatwy, bo przyjmujemy prawdę, że nie zawsze się udaje, że człowiek w ostatnich latach może żyć z poczuciem klęski i niespełnienia. Ale też przede wszystkim uderza mnie to, że bez względu na wiek, miejsce zamieszkania, wykształcenie każdy chce być kochany, uciec przed samotnością. Jak śpiewała kiedyś Maryla „wszyscy chcą kochać!”. Ten dzień to spora lekcja dla nas. Póki co jednak mamy tę komfortową sytuację, że wiek w którym jesteśmy pozwala na naprawienie błędów, które popełniamy. Mamy poczucie, że czas jest naszym sprzymierzeńcem i to daje nadzieję; w ogóle na dobre i szczęśliwe życie. P. mówi, że potrzebował takiego spotkania, że dodaliśmy mu trochę motywacji i poprawiliśmy humor. W takim razie jesteśmy naprawdę szczęśliwi i jutro ruszamy dalej!

IMGP6262