Tym razem aby wejść w klimat wpisu i poczuć to co próbuję przekazać zachęcam do wsłuchania się w poniższe słowa
O prawosławiu kilka słów.
Nie śmiałbym po tygodniu pobytu w Moskwie pisać traktatu o religijności Rosji i jej mieszkańców. Chętnie jednak podzielę się z Wami tym co zobaczyłem, poczułem – co mnie dotknęło, w czasie kiedy spędzałem Paschę z tamtejszymi ludźmi we wspólnocie cerkwi śś. Kosmy i Damiana (dodam na marginesie, że podobno uchodzi ona za jedną z bardziej liberalnych w stolicy).
Kiedy myślę o świętach w Moskwie przychodzi mi do głowy kilka scen, obrazów, wydarzeń, dźwięków. Oto one.
Post.
W polskiej tradycji coś czego tłumaczyć nie muszę. Wiem, że w czasach moich dziadków był bardziej radykalny. Pewnie w Rosji podobnie. Traf jednak chciał, że tam gdzie zamieszkałem był on niezwykle bardzo widoczny. Zastanowiło mnie to już to we wtorek, kiedy zjechałem do Moskwy. Wieczorem dotarłem do rodziny Aleksieja. Poczęstowali mnie zupą. Nigdy jeszcze nie jadłem tak wodnistej zupy. I to nie jest, broń Boże, skarga czy wyrzut, a jedynie obserwacja. Zjadłem, a raczej wypiłem dość szybko, a potem wyskoczył temat postu. Post to nie tylko brak mięsa, ale również jajek, mleka, wszystkiego co na oleju. Warzywa – tak, ale tylko zimne. Codziennie w zasadzie była kasza i kiszona kapusta, co mi akurat bardzo odpowiadało, bo uwielbiam obie te rzeczy, ale jednocześnie z szacunkiem patrzyłem na to wyrzeczenie. Jednocześnie jako gościom dawano nam wybór; jeżeli chcemy możemy jeść normalnie. Nie po to jednak tu przyjechałem, by jako turysta patrzeć, robić fotki, a sam zajadać się mięsem. Chcę wspólnie przeżywać. Jak post to post. Pełen szacunek za ten wielkotygodniowy post. Mam wrażenie, że te nasze bezmięsne piątki to już tylko bardziej mało czytelny symbol niż realne wyrzeczenie.
Masza mówi, że w Moskwie ostatnio pojawiła się moda na prawosławie. W tym było nie było, dość ateistycznym kraju, w tym roku wypada podobno być ortodoksem. Oczywiście wystarczy zrobić sobie selfie w co ładniejszej cerkiewce, nie przesadzajmy z tym postem czy nocną liturgią.
Liturgia.
O liturgii mógłbym pisać długo. Ale powiem tylko, że w swojej niezrozumiałości jest piękna. Jest misterium. Jest spotkanie. Choć długa to ruch i dynamika sprawia, że ciągle za czymś wodzisz wzrokiem. Być może to jedynie zachwyt nowego we wspólnocie. Jakby nie było – zachwycam się!
Prosfora
To biały pszenny chlebek. Używany do konsekracji, ale tu uwaga – do tego szczególnego momentu liturgii wycinane są tylko małe kawałki. Resztę zaś razem z winem rozdaje się wiernym na koniec liturgii, kiedy chcą modlić się o zdrowie czy pokój duszy dla zmarłych. Stoliki na których rozdaje się jedzenie wyglądają wtedy dość ciekawie, niczym bary szybkiej obsługi; ludzie popijają chlebek rozcieńczonym winem i wracają do domów.
Chrystus zmartwychwstał!
To nie są słowa księdza, który czyta je gdzieś cicho z księgi liturgicznej. To jest ryk, wrzask, w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczenia. Energia, dynamika. Batiuszka wykrzykuje, a siła z jaką odkrzykują wierni wstrząsa murami cerkwi. Gęsia skórka na całym ciele. Czuję podniosłość chwili, ale bez nadmuchanego patosu, bo po chwili ludzie rzucają się już sobie nawzajem w objęcia. Całują się i powtarzają sobie: Hristos voskrese, voistinu voskrese! Chrystus Zmartwychwstał. Zaprawdę Zmartwychwstał. Ten moment w czasie liturgii powtarza się kilka i za każdym razem robi na mnie wrażenie.
Z jednej strony długość liturgii lekko przeraża. Rano 2,3 godziny, wieczorem 3-6, w zależności od dnia.
Powiecie: u nas też czasem bywa długo jak proboszcz popuści wodze fantazji. Ok., ale wiecie, że w cerkwi nie ma miejsc siedzących? No dobra, jest kilka (dosłownie kilka!) dla chorych i najstarszych. Reszta stoi.
Z drugiej strony – w wolności. Prawosławie nie nakładu obowiązku uczestnictwa w liturgii (zresztą akurat w Triduum w Kościele Katolickim również nie ma takiego obowiązku). Natomiast ludzie przychodzą czasem na godzinę, dwie – i idą dalej. Jest to ciekawe. Tym bardziej z punktu widzenia katolika, przyzwyczajonego do rytmu, schematu, do czegoś co zaczyna się w punkcie „a”, a kończy przy „z”.
Procesja rezurekcyjna.
Nocna. Jak coraz częściej w naszych kościołach. Jednak znów mająca zupełnie wyjątkowy rys. Ludzie ustawiają się w kolejce, a jednocześnie podchodzą do ścian i zdejmują obrazy i figury. Choć jestem gościem mam poczucie, że nie było to wcześniej ustalone, obgadane, przygotowane. Bierze ten kto się nawinie. Niesamowity widok, bo zanim wyjdą wszyscy, gęsiego z cerkwi wychodzą święci na chramowych ikonach. Dlaczego? Bo niby któż bardziej ma się cieszyć ze Zmartwychwstania? Oczywiście, że Ci, którzy smak nieba już znają.
Mówią mi, że w Moskwie parafie są personalne, a nie terytorialne. Znowu się zachwycam. Zapisujesz się tam, gdzie Ci odpowiada; atmosfera, wygląd, kazania proboszcza, towarzystwo… cokolwiek. To chyba dobry motywator dla duszpasterskiego starania się. Nie jesteś skazany na słuchanie głupot itp. Jestem za!
Agapa.
Kiedy już skończyła się Wigilia Paschalna i przeszła rezurekcja mamy środek nocy (nawet bliżej świtu) i ludzie zostają w kościele aby świętować. Raz, dwa, trzy i cerkiew zamienia się w salę biesiadną. Nagle pojawiają się stoły i ławki. Każdy wyjmuje coś do jedzenia i zaczyna się uczta. W końcu Zmartwychwstanie! Bo gdzie można się bardziej radować w tym czasie niż w kościele właśnie? O 6 rusza metro, więc po 5 powoli towarzystwo się rozchodzi.
Wracamy przez Plac Czerwony. Niesamowity jest o tej porze. Lenin śpi spokojnie i nikt mu nie krzyczy do ucha. Księżyc zagląda przez witraże do Cerkwi św. Bazylego, a my chłoniemy chwilę. Pięknie jest. W końcu Hristos Voskrese!
Zupełnie na koniec. Jeśli chcecie tak naprawdę dowiedzieć się czegoś o Rosji z punktu widzenia jej mieszkańca, zapraszam Was na świetny blog Michała – Petersburski
W nawiązaniu do Petersburga, następny post o tym dlaczego najbliższa podróż do Rosji odbędzie się właśnie tam.
Nie umiem się nie zgodzić! Choć prawosławna Liturgia trudna, długa i w znacznej części niezrozumiała, jest dla mnie tak przejmująca, głęboka i piękna! Może to przez świeżość obserwatora, ale na pewno porusza jakąś strunę przez codzienność szeroko omijaną.
Byłaś tam, więc doskonale rozumiesz o co mi chodzi 😉
Od dawna marzy mi się Moskwa! 🙂 Najbardziej podobał mi się fragment o kościelnej biesiadzie, to musiało być ciekawe doświadczenie.. 😀 ~A.
Oj było 🙂 i to bardzo 🙂
Zawsze trzymałam się w sporej rezerwie do Wschodu i Rosji, która niejako Wschód – ten prawosławny – dla mnie sublimuje w sobie.
To zarazem fascynujące i odstręczające dla mnie – religijność i obyczajowość Wschodu.
Ten mistycyzm, którego nie jestem w stanie objąć umysłem i przyjąć.
Mam wrażenie, że to jest wpisane we Wschód… fascynację i odrzucenie jednocześnie. Dla mnie jednak ta fascynacja wychodzi z tego pojedynku obronną ręką 😉
Kiedys dotre do prawoslawnej czesci Rosji mam nadzieje 🙂
Polecam 🙂
Szczególnie przejmujący jest mroczny klimat stworzony przez oświetlenie świec i zapach kadzidła, razem z kilkugodzinną uroczystością tworzą pewien mistyczny klimat…
Tak – zdecydowanie to wszystko składa się na ten klimat.
Inspirujące, że ludzie potrafią tak wierzyć, że nie dostrzega się w tym – przynajmniej Ty nie dostrzegasz, a może i tego nie ma rzeczywiście? Kościoła, który chce trzymać władzę, a miejsce spotkań i modlitwy, sacrum.
Hm… ja myślę, że ten Kościół trzymający władzę jest. myślę, że jest bardziej niż u nas 😉
Ale on duchowości nie przeszkadza wbrew pozorom nie przeszkadza… Jedni idą w mistycyzm inni w politykę 😉
W tej religii wydaje się być więcej emocji, więcej szczerości, więcej głębi. U nas kiedyś też to było. Niestety czasy się zmieniły, ludzie się zmienili, to już nie to samo. Nie ma tych ciarek na plecach. Liturgia stała się czymś rutynowym. Z pewnością będąc w Rosji również przyjrzę się temu bliżej.
Wiara i rozum… Jak w sferze ducha jest więcej rozumu niż wiary, to pewnie dzieje się jak piszesz.
Mam bardzo wielu prawosławnych znajomych, więc to co opisałeś jest mi bardzo bliskie. O biesiadowaniu w cerkwi nie słyszałam wcześniej, ale podoba mi się ten pomysł 🙂
Mi też 😉
Wow! szczerze to bardzo się cieszę, że przeczytałam Twój wpis. Nie miałam świadomości, że tak to wygląda. Oda razu mam ochotę zobaczyć to na własne oczy!
Póki co pozostaje chyba tylko ten krótki filmik i zdjęcia, ale za rok… 😉
Muszę przyznać, że chciałabym przeżyć coś takiego. Nie tyle zagłębiać się w wiarę, co doświadczyć tego misterium.
Doskonale rozumiem co masz na myśli 😉
Niesamowicie ciekawy post!
Nigdy nie uczestniczyłam w prawosławnej liturgii, jednak dzięki Tobie czułam się, jakbym tam była, widziała to wszystko, czuła tą atmosferę. Dziękuję.
Liturgia wydaje się być piękna, a ludzie niezwykle wierzący. Żałuję, że w Polsce coraz z tym gorzej.
Pozdrawiam cieplutko!
Cieszę się, że udało mi się oddać klimat 🙂
Piszecie tu o prawosławiu w Rosji a wystarczy wybrać się na Podlasie i już masz małą Rosję. W miejscowości Siemianówka na święto Wielkanocy o północy zaczyna się procesja dookoła cerkwi, na koniec procesji ksiądz wchodzi do cerkwi i po chwili wychodzi oznajmiając Chrystus Zmartwychwstał i zaczynają strzelać fajerwerki, za każdym razem jak w tym uczestniczę to mam gęsią skórkę. Na święta w pierwszym dniu zmartwychwstania cały dzień dzwonią dzwony oznajmiając o zmartwychwstaniu i każdy może pójść i dzwonić.
Jasne, byłem kilka razy na Podlasiu w tym czasie i jest t wyjątkowy czas rzeczywiście. Po prostu w stolicy kraju gdzie większość jest wyznania prawosławnego po prostu jeszcze więcej rzeczy się dzieje 🙂