Odkąd zacząłem podróżować trochę dalej i trochę więcej, sporo ludzi pyta mnie:
– Jakie jest Twoje największe marzenie podróżnicze? Co takiego chciałbyś zobaczyć, czego jeszcze nie osiągnąłeś?
I chyba od samego początku (może poza jakimiś drobnymi lekkimi zauroczeniami) odpowiedź jest zawsze jedna i niezmienna, jednocześnie budząca konsternację i zdziwienie… Wietnam! To nie podlega zastanowieniu. Chwila refleksji, a potem pytanie:
– Wietnam? No ale dlaczego akurat Wietnam?
I tu zaczyna się historia, która kiedyś zaprowadzi mnie do Wietnamu…
To z pewnością była wczesna podstawówka. Sądzę, że gdzieś między pierwszą, a drugą klasą. Jak łatwo się domyśleć, moje ówczesne podróżowanie nie wykraczało poza czytanie kolejnych części „Tomków” Alfreda Szklarskiego. I oto pewnego dnia wraz z klasą udaliśmy się na spotkanie z marynarzem. Pamiętam tylko, że był to tata jakiegoś chłopaka z równoległej klasy. W zasadzie trudno mi wydobyć jakieś dodatkowe szczegóły z dotyczące owego spotkania. W końcu to było dwadzieścia lat temu! I tylko jedno pytanie, a przede wszystkim odpowiedź, która padła, wciąż kołacze się po mojej głowie.
– Jaki jest najpiękniejszy kraj, który Pan odwiedził?
Wiem, że już kiedy usłyszałem pytanie postanowiłem sobie, że na pewno muszę zapamiętać tę nazwę, po to żeby sprawdzić, spytać rodziców, gdzie to jest itd. I wtedy usłyszałem mniej więcej takie słowa:
– W zasadzie byłem już prawie wszędzie, ale jest tylko jeden kraj, do którego chciałbym szczególnie wrócić. To Wietnam.
A mały Szymon postanowił sobie wtedy, że kiedyś tam pojedzie i sprawdzi na własne oczy, czy aby na pewno jest tam tak cudownie…
no, proszę, jest kolejny cel do osiągnięcia 🙂 Tylko nie wyjeżdżaj przed 24 maja! 🙂
możesz być spokojna 🙂
a propos Wietnamu… Polecam film „Mama Tina” 🙂
Oooo, do obczajenia koniecznie 🙂