Ostatni pełny tydzień na Kamczatce przebiega pod znakiem dokończenia ostatnich prac, które trzeba wykonać większą liczbą ludzi przed zimą. Wykopaliśmy ziemię pod fundamenty dla Siergieja – zaprzyjaźnionego Koriaka. Zwieźliśmy i porąbaliśmy już kilka wywrotek drzewa, wieża w stanie surowym została postawiona, powoli wszystko się porządkuje… i powoli niestety zbliża się koniec naszego wyjazdu. Już za 5 dni będziemy się żegnać z Pietropawłowskiem… a czuję, że kawał serca tutaj zostawię.
Uwielbiam to tutejsze spojrzenie na duszpasterstwo. Parafian malutko, a codziennie ktoś jest, coś przywiezie, porozmawia, zadzwoni… wszyscy są tak blisko siebie… To tu właśnie po raz pierwszy namacalnie doświadczyłem ideału takiej wspólnoty. Przygotowywanie świadomych dorosłych do chrztu… nie przez tydzień ale przez rok, troska o każdego pojedyńczo… tak sobie właśnie to wszystko wyborażam.
Dziś parę zdjęć z budowy i innych prac żebyscie zobaczyli jak wygląda nasz przybytek 🙂
Jeszcze parę zdań o mojej kochanej Galilei… kraina Jezusa, miejsce pasterzy, rybaków, ludzi żyjących w rytmie, który dyktowała im natura. Przez to pokorniejszych, a jednocześnie silnych. Prowincja pozostająca w tle Jeruzalem. Elicie znana chyba tylko ze specyficznego akcentu…
Kiedy oczy wielkich zwrócone są w kierunku stolicy to właśnie tutaj w szarej codzienności wychowuje się Bóg. 30 lat życia – tych najmniej nam znanych to właśnie Galilea. Dzieciństwo, młodość, praca – wszystko dzieje się właśnie tam. A czym jest nasza Galilea? Nasz szary , codzienny trud, często ciężki i nużący… warto popatrzeć na niego w kontekście własnego przygotowania, z miłością i wdzięcznością! 🙂
BARDZO za ostatnie zdania tego wpisu – DZIĘKUJĘ…
dziękuję