W zasadzie widzieliśmy się z Heleną Kmieć kilka razy w życiu. Choć to pierwsze spotkanie, teraz wydaje mi się jakby symboliczne, bo wtedy na zaproszenie ks. Pawła, razem z Olą opowiadaliśmy o wolontariacie w Boliwii, w Cochabambie. Było to tylko kilka rozmów, kontakt przez facebook itp. Jednak Helenę zapamiętałem jako dziewczynę, która wpatrywała się w Niebo. Pełna radości, uśmiechu i bardzo blisko Boga. Takie było moje pierwsze wrażenie.
Wczoraj kiedy dowiedziałem się o całej tragedii i próbowałem się modlić, tak bardzo kolejny raz dotknęła mnie myśl, że mamy mało czasu. Na miłość, na działanie, na spełnianie marzeń, na robienie czegoś dobrego. Najczęściej jest tak, że właśnie te rzeczy zostawiamy na później. Na lepsze czasy, na „po pracy”, w wolnej chwili, po podwyżce, kiedy skończę studia, po zakupie mieszkania, kiedy spłacę kredyt, po ślubie…
W naszych głowach jest tyle genialnych myśli, tyle wspaniałych uczynków, tyle dobrych emocji i uczuć. Podziel się nimi już dziś!
Wolontariat misyjny to dla mnie jedno z najważniejszych doświadczeń życiowych. Gdybym musiał, oddałbym wszystkie inne podróże, a zostawił właśnie te gdzie po omacku próbowałem zrobić coś dobrego. Koniec końców zawsze dostawałem wiele więcej.
Dzięki Ci Helena, że mi to przypominasz! Na robienie dobrych rzeczy nie ma lepszego czasu niż TERAZ.
***
Ze str: http://wms.sds.pl/news/oswiadczenie/
Szanowni Państwo,
doceniamy Waszą troskę i zainteresowanie losem naszych Wolontariuszek. Dziękujemy za modlitwę, słowa wsparcia i zapewnienia o chęci pomocy.
Jednocześnie zawiadamiamy, że wszelkie znane nam i potwierdzone informacje na temat napadu w Cochabambie zostały już przez nas udostępnione. Jeśli chcecie Państwo uzyskać dodatkowe wiadomości, zapraszamy do kontaktu mailowego z Duszpasterzami Wolontariatu (wmsalvator@gmail.com), z Prowincjalatem Prowincji Polskiej Towarzystwa Boskiego Zbawiciela lub pracowniczką Wolontariatu Misyjnego Salvator (magdawms@gmail.com).
W tym momencie uważamy tę formę komunikacji za najlepszą. Przede wszystkim kierujemy się dobrem Rodziny i bliskich, którzy przeżywają ogromny dramat. Ze względu na nich prosimy także o zachowanie większej delikatności w Państwa dociekaniach. Zapewniamy jednak, że jesteśmy otwarci na komunikację i jeśli będziemy mieć sprawdzone wiadomości, udostępnimy je na niniejszej stronie internetowej oraz fanpage’u Wolontariatu Misyjnego Salvator na Facebooku.
Anita i Helena rozpoczęły misję w Boliwii 9 stycznia 2017 roku. Przez pół roku miały pomagać Siostrom Służebniczkom Dębickim w prowadzeniu ochronki dla dzieci. Były przygotowane do tej posługi.
Nie znamy motywów napaści na ochronkę w Cochabambie. Wszelkie działania są w toku. Anita Szuwald jest w bezpiecznym miejscu i ma zapewnioną odpowiednią opiekę. Jej powrót do Polski jest już organizowany. Termin pogrzebu śp. Helenki nie jest jeszcze znany, może odbyć się nawet w ciągu trzech-czterech tygodni. Prosimy zatem o cierpliwość. Mamy nadzieję, że uszanujecie Państwo zarówno pamięć o Helence, jak i spokój Jej Najbliższych.
Pragniemy też zaznaczyć, że jesteśmy przede wszystkim wspólnotą, a Helenka była dla nas przyjaciółką. Pozostajemy w głębokim szoku i cierpieniu po stracie kogoś tak dla nas ważnego.
Wolontariat Misyjny Salvator
…………………………
Helena Kmieć urodziła się 9 lutego 1991 roku. Pochodziła z Libiąża. Do Wolontariatu Misyjnego Salvator wstąpiła na początku 2012 roku. Od początku mocno zaangażowała się w działalność Wspólnoty, zarówno na poziomie ogólnopolskim, jak i regionalnym (liderka Regionu Śląskiego WMS). Zawsze gotowa do podjęcia odpowiedzialności za inicjatywy misyjne, chętnie służąca talentem muzycznym. Posługiwała na placówkach misyjnych w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. Działała również w Duszpasterstwie Akademickim w Gliwicach, śpiewała w Chórze Akademickim Politechniki Śląskiej. Studiowała inżynierię chemiczną w języku angielskim.
Straszna tragedia…Myslami jestem z rodzina i bliskimi Heleny oraz Anita.. . Tak jak cala Boliwia.
Dokładnie. W Boliwii dużo pięknych wyrazów żalu i smutku. Nie można pozwolić zakłamać obrazu tego kraju.
Czytałam wczoraj tę wstrząsającą wiadomość. Każdy wolontariusz, jadąc do niebezpiecznego kraju myśli tylko o tym, że chce pomagać i że będzie dobrze. Nie zawsze jest. Tu spełniły się pewnie najgorsze obawy rodziny i przyjaciół.
To prawda. Nie zawsze tak jest. Z drugiej strony nie mam poczucia, że Boliwia to niebezpieczny kraj. To naprawdę mogło się zdarzyć wszędzie. Zdarzyło się w Boliwii…