Po minieciu Ribadeo, skrecam juz w kierunku Santiago. Dzis gory daja sie niezle we znaki, kiedy po kilku tygodniach wedrowki trzeba pokonac kilka stromych podejsc. Ale jest pieknie. Choc widze po sobie ze ide coraz wolniej. I w tym wypadku nie jest to oznaka zmeczenia. Chyba chodzi raczej o podswiadome wydluzanie czasu camino….
W Galicji slupki z drogowskazami maja takze zapisana odleglosc jaka pozostaje do konca. Przy schronisku w Gontan widnieje 170. Jutro postaram sie pomniejszyc te odleglosc o kolejne 32 kilometry. Zobaczymy. A dzis znow mysle o tym Westerplatte. Wydaje mi sie ze swiadomosc tego ze sa rzeczy z ktorymi bedziemy sie zmagac cale zycie, nie musi byc usprawiedliwieniem, ale moze stac sie nadzieja. Nadzieja ze nawet jesli efekt nie zawsze jest zadowalajacy to przeciez wazne jest to, ze walczymy do konca…
W każdej perspektywie powinna tkwić nadzieja!Buen Camino!