Koncza sie etapy w Asturii. Jutro wkraczam do Galicji, tam gdzie rowniez znajduje sie Santiago de Compostella. Skrecamy w glab kraju, wiecej gor przede mna. A dzis jakby na pozegnanie. Prawie caly etap wzdluz skarpy, a w dole dzikie morze. I schronisko tez na samiutkiej skarpie…Piekny prezent na pozegnanie…
Czuje jakby coraz wieksze podekscytowanie, ale wiem, ze wlasnie teraz potrzeba mi ciszy…
Dzis, po raz kolejny, przekonuje sie o tym, ze milczenie jest zlotem, nawet w towarzystwie…
Pogoda znow upalna, dobrze, ze wiar idzie od morza. Nogi tez dobrze…
A, Bog raczy wiedziec, kiedy bede mial internet, moze dopiero w Santiago. Wiec jesli by tak sie stalo to zebyscie wiedzieli, ze planuje dotrzec 9 czerwca do Monte de Gozo, 4 km przed Santiago, a 10 z samego rana do swietego Jakuba…
Wszystkiego dobrego!