Tak. Udało się. Kungsleden już za mną. Ok. 1,500 km autostopem, 450 km pieszo, 15 dni trekkingu, 2 pęcherze, 1 utopiony aparat. Ale to tylko statystyki. Za nimi kryje się moc wrażeń, przeżyć, nowych pomysłów i trochę świeżego spojrzenia na rzeczywistość.
A jako, że ostatnio trochę ponarzekałem, zatem czas napisać co mnie tutaj urzeka. Wpis powstawał w drodze, gdzieś między jednym, a drugim brakiem zasięgu 😉
- Pewnie jakoś przewija się to przez wszystkie moje relacje z tej wyprawy, ale jest to totalne poczucie wolności. Można się w nim pozytywnie zatracić. Dawno już przestałem kontrolować datę, wystarczy mi wiedzieć, że do powrotnego samolotu jeszcze mam trochę czasu. Dni tygodnia są jednym, bo przecież rytm dnia jest taki sam. Kurcze, wiem, że niedawno był czwartek, ale kiedy to było? Po co mi to wiedzieć. Dobrze jest czasem zrzucić taki zbędny balast, choć przez chwilę pozwolić sobie na to by to słońce wyznaczało Ci ramy dnia (tu póki co, są to długie ramy).
Może to tylko moje domorosłe filozofie, ale czuję, że taki powrót do źródeł jest bardzo cenny. Choć na chwilę.
- Krajobraz. Można powiedzieć, że jest to kontynuacja punktu 1, bo właśnie ten krajobraz, te tereny rodzą takie poczucie, że aż zapiera dech w piersiach. Oczywiście góry są wszędzie, wyższe, niższe, do wyboru, do koloru. Ale tutaj mam takie przekonanie, że one stoją tylko dla mnie. Od północy po południe nie widzę nikogo. Uspokaja mnie to. I zachwyca. Majestat, dzikość, wolność. Into the wild.
- Samotność sprzyja wędrówce w głąb siebie. Tej nigdy za dużo. Fajnie jest odkrywać jakieś nowe pokłady w sobie samym. Taka podróż napędza. Dodaje sił i nowych perspektyw na życie. Ludzie często boją się zostać sam na sam ze swoimi myślami przez dłuższy czas. Zastanawiam się czemu, przecież to jakby bać się siebie samego. Może najwyższy czas pozwolić się oswoić?
Wracam z masą nowych pomysłów na życie i z przekonaniem, że raz na jakiś czas warto pobyć w oddaleniu od cywilizacji i zasięgu. To może wyjść tylko na dobre!
A Laponia, cóż chyba stała się moją osobistą pustelnią 🙂
Po więcej zdjęć zapraszam na:
Pięknie, lubię takie „samotnie” 😉
Super, że wycieczka jest tak udana. Podziwiamy za wytrwałość 🙂 Też od czasu do czasu lubimy się odciąć od cywilizacji i spędzić czas na łonie natury.
Wychwalałam już Twoje zdjęcie przy okazji poprzedniego posta, ale się powtórzę – fantastyczne. Zazdroszczę tego poczucia wolności, braku stresowania się duperelami, kontaktu z naturą. Też muszę sobie zorganizować jakiś taki „detoks” 🙂
polecam 🙂
Trochę szkoda tego utopionego aparatu, ale tak to w podróży czasem bywa, że straty muszą być, lepiej, że w sprzęcie a nie w ludziach 😉
fakt 🙂 poza tym pocieszam się tym, że chociaż zdjęcia, które zrobiłem się ostały 🙂 tyle dobrego 🙂
Myślę, że nawet bym się tam odnalazł. Może nie przez cały czas, ale na chwilę pewnie tak. Lubię czasem pobyć w samotności i cenię sobie taką możliwość. Patrząc na zdjęcia nasuwa mi się jedno – krajobrazy tam piękne, przynajmniej dla mnie.
Już widziałam Twoją galerię – przepiękne zdjęcia! Kilka dni w otoczeniu natury daje mi energię na kilka tygodni. Uwielbiam to.