Dziś z ważnych rzeczy zwiedziliśmy Palacio Real. Dokonały się również przydziały do sekretariatu generalnego. Większość ludzi, która będzie tam pracować biegle mówi po hiszpańsku, ale np Ania również tam się dostała. Również dzisiaj zakończyłem czytanie Chaty. Musze przyznać ze w jej trakcie miałem bardzo rożne odczucia. Jednak zgodnie z zapowiedzią w pewnym momencie dokonuje się tam pewna przemiana. Coś się zmienia i zamiast groźby kiczu można doświadczyć cudownej przemiany… także polecam książkę naprawdę wszystkim!
Pomijajac cala zyczliwosc, jaka bez watpienia panuje w tym kraju, odnosze dziwne wrazenie, ze Hiszpanie nic nie potrafia zaplanowac. Jesli organizuja nam cokolwek to jest wielce prawdopodobne, ze wydarzy sie to duzo pozniej, albo ze w ogole zostanie odwolane. Dzis mielismy miec troche czasu na zwiedzanie, a potem drobne prace porzadkowe. Potem jednak okazalo sie, ze w jednej chwili wszystko sie zmienilo. Hiszpanie przyjeli taktyke zajecia nam kazdej minuty tak bysmy sami nie poruszali sie po Madrycie. Jest to troche denerwujace, ale nie mamy na to wplywu. Pozytywem bylo bez watpienia to ze zwiedzalismy ciekawe muzeum, gdzie eksponaty tworzyli niewidomi. Wracajac jednak do dezorganizacji zastanawiam sie jak poradza sobie oni z milionem uczestnikow skoro ciezko im ogarnac okolo tysiaca wolontariuszy…
Dzis zostalismy odpowiedzialni za popoludniowe dowozenie nowych wolontariuszy do ich schronisk. A od rana poznalismy kosciol sw. Krystyny, ktory dla naszej grupy bedzie stala baza. Potem wraz z dwojka hiszpanskich wolontariuszy poznawalismy miejsca wazne w Madrycie. Te zabytkowe i slynne oraz te wazne dla nas jako wolontariuszy. W miedzyczasie jest okazja do poznania nowych ludzi i podzielenia sie doswiadczeniem. Ciekawe jest to jak jestesmy rozni, a mimo to, wszyscy jestesmy tu w jednym celu…
Dzis opuscilismy swiezo poznane schronisko i zostalismy rozdzieleni na mniejsze grupy. Wiekszosc grupy lotniczej, procz Ani, trafila na Casa de Campo. Tutaj rowniez jak sie okazuje w dobrych warunkach przyjdzie nam spedzic tydzien. Dzisiejszy dzien zostal zdominowany przez przeprowadzke. Popoludniu odbylismy przechadzke po najblizszej okolicy. A wieczorem w gronie ok 30 wolontariuszy bawilismy sie i lepiej poznawalismy. Okolo 2 rozgonil nas deszcz. Temperatura ciagle ciezka. Coraz lepiej rozumiem idee siesty i to dlaczego zycie tetni w Madrycie o 3 w nocy. Dzis jednak sen powinien przyjsc szybko bo w koncu zerwal sie wiatr. Dzieki ktoremu jest czym oddychac…
Lot minal szybko i bez zadnych niespodzianek. Okolo polnocy znalezlismy sie na lotnisku w Madrycie. Niestety odnieslismy wrazenie ze nikt na nas nie czeka a nocne poszukiwania miejsca noclegowego srednio nam sie usmiechaly. Oprocz dwoch panow, ktorzy jak mniemalismy wciskali nam hotel nikt nie byl nami zainteresowany. Kiedy juz zamierzalismy sami udac sie na poszukiwania wszystko sie rozwiazalo. Okazalo sie ze owi panowi szuakli wlasnie wolontariuszy, a skrot JMJ po hiszpansku mogl przypominac wersje hotelowa. Jak sie okazalo tym lotem przylecialo 10 wolontariuszy. I tak zawiazaly sie pierwsze kontakty. Smieszna sytuacja pojawila sie gdy okazalo sie ze trudno zlokalizowac Simon Pietro. Sposrod naszej 10 dwoch z nas nosilo takie imie. I tak poznalem owego chojniczanina wraz z bratem. Na godz. 12 udalismy sie do katedry gdzie msze sw. sprawowal abp Madrytu. Potem troche czasu wolnego, ktory spedzilismy szwedajac sie po miescie i wczuwajac sie w klimat. Jednak temperatura bliska 40…Kontynuuj czytanie
Wszystko już chyba przygotowane. Za jakąś godzinę startujemy z Łodzi do Poznania, by jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, kilka minut przed północą, dotrzeć do Madrytu. Potem zobaczymy jak stolica Hiszpanii bawi się o tej porze (kto wie, może i my dołączymy 🙂 ), a dalej pewnie udamy się do schroniska. Być możemy przydziały do konkretnych departamentów będą już na nas czekały i dowiemy się jakie zadania będą nam towarzyszyć w najbliższych tygodniach. Czuję już powoli adrenalinę, która towarzyszy każdej mojej podróży. Choć pierwsza część tegorocznych wypraw nie będzie „into the wild”, a raczej dokładnie odwrotnie, to liczę, że przede mną piękny czas ze wspaniałymi ludźmi. Spośród znanych mi wolontariuszy, którzy pewnie nie jeden raz pojawią się na stronach tego bloga jadą na pewno: – Ania (jedziemy razem do Madrytu i „przygotowujemy” miejsce reszcie) – Kuba – Paulina (mam nadzieję, że się spotkamy mimo wszystko!) – Jakub – Basia Wszystkich…Kontynuuj czytanie
Jak to zwykle bywa w czasie przygotowań do wyjazdów, szczególnie tych dłuższych, biegam, latam, załatwiam, przypominam sobie o kolejnych rzeczach… choć i tak na pewno coś umknie. Ale tak to już jest. W planach w sobotę wieczór mam znaleźć się w Madrycie i rozpocząć cieplejszą połowę swojego wolontariatu 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Kilka słów o tym co zabrać na Camino de Santiago. Bagaż na Camino de Santiago – im mniej tym lepiej – ja miałem ok. 9 kilo – cieszę się, że nie wziąłem karimaty, bo nigdy nie była potrzebna – t-shirt i spodnie – 2 sztuki – bielizna – 3 pary, bo czasem jest wilgotno i z dnia na dzień nie wyschnie – jedna ciepła bluza – kurtka przeciwdeszczowa – nie brałem map i dobrze, bo jednak papier swoje waży – latarki użyłem tylko raz jak doszedłem do schroniska koło północy. Ale jeśli się nie zgubicie nie będzie potrzebna. – na pewno potrzebne są plastry, coś do dezynfekcji itp. – w pewnym momencie drogi – każdemu coś dolega – krem do opalania koniecznie – sztućce mogą się przydać, natomiast miski i inne naczynia prawie zawsze są w schroniskach – miałem buty trekkingowe a drugie do chodzenie po schronisku i po mieście…Kontynuuj czytanie
Slowa staja sie zbedne… dziekuje Bogu za wszystko… p.s. dziekuje i Wam za wspolna podroz. Jutro juz bede w domu. W najblizszym czasie pouzupelniam troche braki i dodam na koniec notke o poszczegolnych etapach, schroniskach i ich cenach. Mysle, ze moze byc to pomocne tym, ktorzy w przyszlosci takze wyrusza na swoje Camino. Wedrowanie dobieglo konca… ciesze sie, ze mi towarzyszyliscie… Do zobaczenia i Buen Camino, bo przeciez zycie jest droga…
Tak sie zlozylo, ze zaczynam i koncze w deszczu. Ale to tylko 4 dni na caly miesiac. A wczoraj niesamowita historia. Jestem na wieczornej mszy i na koniec blogoslawienstwo pielgrzymow. Na srodek wychodzi ok 20 osob i kazdy mowi z jakiego jest kraju. Nagle slysze Polonia… I tak poznaje Pawla. Niesamowite, bo przeciez gdyby nie Eucharystia, mimo ze bylismy w jednym albergue, nigdy bysmy sie nie poznali. Takze ostatni pelny etap idziemy razem. Rozmowy, ktorych na camino sie nie spodziewalem… naprawde pieknie. Potem spotykamy Mako, Japonke, i tak w strumieniach deszczu idziemy razem. Uczymy sie nawzajem naszych jezykow. Ciekawe 🙂Na koniec polskie albergue. Prawie pod samym Camino. Jak milo bo po polsku…Jutro tylko 4 km… az wierzyc sie nie chce…Mysl na dzis – Lepsza gorsza ale decyzja. Lepsze to niz plynac z pradem jak zdechle ryby…Dzis takze moge w koncu isc do spowiedzi, bo jest tu polski ksiadz. Teraz jestem…Kontynuuj czytanie