Jeden z moich pecherzy postanowil byc slawny i zostac bohaterem notki. No i udalo mu sie. Przez problemy z pieta nie zwracalem na to uwagi, ale teraz zaczalem wyczuwac, ze dawno powinien zniknac, a tymczasem bol narasta. I to dziwny, promieniujacy na cala noge. Takze zamiast cieszyc sie z krotkiego etapu miedzy dwoma miastami, utykalem strasznie nie mogac zebrac ani jednej mysli. W koncu kiedy przeszedlem 80 procent trasy, zatrzymalem sie i postanowilem przeprowadzic operacje. To co zdawalo sie goic po poprzednim odcisku rozcialem raz jeszcze. Okazalo sie, ze slusznie, bo w jednym miejscu zrobil sie drugi pecherz, niewidoczny przez tego poprzedniego i najprawdopobniej uciskal cos co powodowalo taki bol. Ostatnie 5 km bylo najcudowniejsze na calym camino. Tak jakbym latal. Zero bolu.Niesamowite. I tak sobie pomyslalem, ze czasem w zyciu jest tak jak z tym pecherzem. Jakas nasza czesc wymaga opieki ale sie boimy zmiany i przez to ranimy…Kontynuuj czytanie
Wczoraj pozegnanie Margaret i Valdisa – juz na dobre, no chyba, ze spotkamy sie na mecie. A ogolnie dobry dzien. Noga o niebo lepiej. Wszystko sie goi tak jak powinno, takze jest szansa, ze skoncze moja pielgrzymke 🙂Dzis mam 100 procent samotnosci i bardzo sie z tego ciesze. Oby wszystko szlo dalej tak jak dzis. I nawet porzadne gory wrocily, tak ze sie zdyszalem porzadnie, czyli gitara gra 🙂Podobno sw. Piotr plakal ilekroc slyszal pianie koguta – takie sa przynajmniej legendy… zastanawiam sie nad tym… miec swiadomosc winy… no nic, takie tam…Mysl na dzis: Psy szczekaja, karawana jedzie dalej…
35 km. Dobry wynik, ale plan byl, zeby zrobic wiecej. Niestety kontuzja. Noga boli, kustykalem ledwo co. Pozegnalem sie z Valdisem zeby go nie spowalniac. Droga jest sielska, anielska. Pogoda wymarzona, bo w koncu chlodniej, a deszcze tylko pokropil pare minut. Poczatek kiepski, pozniej troche lepiej, bo noga z kazdym kilometrem przyzwyczaja sie do podloza. Z widokiem dzikiej przyrody, a jednoczesnie lezacymi w oddali spokojnymi, sennymi wioskami kojarza mi sie cudne manowce SDM-u. Dzis troche mysle o studiach, jak to sie pouklada, ale zaraz lape sie na tym, ze dosyc ma dzien swojej biedy i zostawiam to, skoro i tak nie mam na to wplywu. 5 km przed koncem spotykam Valdisa, czyli jeszcze nie koniec wspolnej wedrowki. Okazalo sie, ze wybralismy to samo schronisko. Nocleg w prawie szczerym polu. Oprocz albergue jest tylko klasztor. Ale okolica piekna. Zbieram sily na jutro. Mam nadzieje, ze bedzie lepiej szlo.Mysl na dzis: chrzescijaninem…Kontynuuj czytanie
Pierwszy dzien w Asturii. Ciekawe, bo od razu widac, ze to inny region. Na szczescie powrot do tego co na poczatku, czyli mniej asfaltu, a wiecej gor i dzikich terenow. Niestety roboty drogowe zupelnie zmienily trase (tu mala dygresja, ze w Hiszpanii kryzysu nie widac. Buduje sie wszysto na potege. Nawet bogatych Niemcow i Holendrow to dziwi, bo u nich raczej zastoj).Krajobrazy nadal ladne, ale trzeba co najmniej godzine dluzej isc. A tak to juz jest, ze jak sie nastawisz na 35 km, to potem te ostatnie nadliczbowe 5 jest najgorsze. Dzis polowa calej trasy za mna. Polowa przede mna. Najpozniej pojutrze pozegnanie z Valdisem i wtedy juz na pewno bedzie to zupelnie inna czesc mojej drogi. Pewnie z akcentem drogi do wnetrza siebie. Ale z drugiej strony nie nastawiam sie. Swiety Jakub pokaze. A i jeszcze jedno. Mam takie male zyczenie zebym spotkal w Santiago, choc jedna osobe z…Kontynuuj czytanie
Dzis powial wiatr od morza. Jakie ukojenie. Mimo, ze trasa dluzsza to od razu latwiej, bo chlodniej. I piekne miasteczka. Przenosza duchem do innej epoki. Cudownie.W zasadzie jesli nic sie nie zmieni to ostatni raz widzialem wczoraj wiekszosc mojej kompanii. Francuzow, Vila, Rolanda. Ja przyspieszylem, a oni raczej nie. Narazie jeszcze Valdis dotrzymuje mi towarzystwa, ale niedlugo kazdy pojdzie swoja droga. Naprawde piekne to byly spotkania, ktore na dlugo pozostana w kazdym z nas. Dzis 2 zupelnnie rozne tematy. Pierwszy to przyszlosc i spokojne poszukiwanieA drugi, czy lek przed smiercia jest brakiem wiary… czy moze miesci sie on w tej niepewnosci ktora wiara zaklada…?Mysl na dzis dolacze pozniej, bo spisalem na kartce i nie wzialem 🙂W kazdym badz razie nosi tytul, w poszukiwaniu Boga…Szukam BogaOlbrzymia katedra przeraza mnie pustkaAle klecze upracieBo ponoc czesto tu bywaszWlepiam wzrokW zlotego JezusaTego z prawej nawyWyglada na najbardziej WszechmogacegoZaciskam zebyMarszcze brwiI staram sie o dobry…Kontynuuj czytanie
Po poludniu spotkalismy pod katedra specyficznego pielgrzyma. Byl to pelgrzym jednefgo miejsca, jak podejrzewamy, poniewaz zebral o pieniadze, a ubrania mial jak z zurnala i raczej nie przeszedl Camino tak jak twierdzil. Pieniedzy juz nie mial, a do Santiago daleko…Dzis 34 km i Stand by me. Plan zeby przez najblizsze 4 dni trzymac sie miedzy 34 a 40 km dziennie, az do Villaviciosa, gdzie nastepuje podzial na Primitivo i Del Norte. Ale zobaczymy jak bedzie. Dzis przypomina mi sie film z tytulu notki, a diokladniej scena przechodzenia przez most. Dla tych co nie ogladali polecam caly film, bo naprawde piekny. No a ja podobnie dzis przemykalem przez zakazany dla pieszych most, tyle ze szczesliwie pociag nie nadjechal…Emocjonalnie dzis kipi wszystko we mnie. Ale to dobrze, mysle, ze zawsze potrzeba troche bolu jesli ma sie urodzic cos dobrego. Relacje z ludzmi… Potrzeby moje i nie moje… Relacje z samym soba… Trudne…Kontynuuj czytanie
Dzis prawdopodobnie najkrotszy odcinek na mojej drodze. Tylko 14 km, ale nie ma mozliwosci isc dalej, bo nastepne otwarte schronisko za 34 km. Takze spokojnie i powoli. A widoki jeszcze cudniejsze. W zasadzie cala droga wzdluz skarpy. Czyli morze i gory w jednym. A potem statkiem do Santander. Jestem na miejscu o 12. 3,5 godziny do otwarcia schroniska, wiec troche zwiedzam i zajmuje kolejke, bo miejsc w refugio podobno malo. Miast bardzo ladne. Zreszta jak wiekszosc tutaj. Dojrzewa we mnie pomysl na pisanie, choc z drugiej strony za duzy zaprzata mi glowy.Ktos pytal po co poszedlem na Camino. Odpowiem rowniez cytatem, takim ktory czesto pojawia sie w opisach tej drogi. Jesli masz pytania, watpliwosci, jesli szukasz drogi, zostaw to wszystko, nie mysl o tym i idz. A kiedy dojdziesz ~ odpowiedz sama przyjdzie… Moze nie do konca zgadzam sie z tym zostawieniem tego wszytkiego, bo mysle ze to musi sie…Kontynuuj czytanie
Dzis decyduje sie na standardowa odleglosc, ok 26 km, a to po to by zakonczyc dzien w jednym z najlepszych albergue. Droga piekna. Stopy juz prawie idealne po Bilbao, tylko upal przygniata do ziemii. Ale przecudne widoki dodaja otuchy. Jest zielono, idzie sie piekna, spokojna droga, ktora bardzo przypomina Beskid Niski. A ze to moje ukochane gory, pewnie dlatego rowniez tu bardzo dobrze sie czuje. Dochodze do Albergue pomiedzy Valdesem a Francuzami. Hospitalero czeka juz ze szklanka wody. Troszczy sie o nasz jakbysmy byli w 5 gwiazdkowym hotelu. A wieczorem kolacja dla wszystkich, spiewy, tance, jak na weselu. Cudowna atmosfera…Mysl na dzis ~ Mozna w zyciu robic najprostsza czynnosc, ale robic ja tak, zeby drugiemu czlowiekowi otworzyc niebo…
Wieczorem dnia poprzedniego po powrocie z miasta spotkalem Rolanda. Okazalo sie, ze pokonal dwa odcinki w ciagu jednego dnia. Niesamowite, ale tez ciekawe, ze diableski most nie sprawil mu zadnych trudnosci. Ale to fajnie, ze dla kazdego cos innego jest proste, inne trudne. Dobrze sie czuje w tej roznorodnosci. Dzis dobry dzien. Dlugi ale dobry. Zrobilismy lacznie 41 km i wszystkie w dobrym kierunku. Razem z Vilem i Valem. Musielismy pokonac najtrudniejsze wzniesienie ~ Magdalene. Bylo bardzo goraco, ale poza tym ok. Troche rozmow, troche milczenia i samotnosci. Tak jak byc powinno. A potem w schronisku spotkanie z Francuzami i wspolna kolacja. Fajnie ale mobilizacja by uczyc sie mocniej tego jezyka. Wpadl mi pomysl na opowiadanie i w sumie zapisuje to tutaj zeby miec mobiliacje do jego ukonczenia i nie zapomniec.Powoli kazdy zaczyna sie zastanawiac jak bedzie kontynuowal droge. Za ok tydzien trzeba wybrac albo dalej polnoc, albo pierwotna droga,…Kontynuuj czytanie