Próbuję jak mogę napisać post o ostatniej wizycie w zapomnianych ukraińskich wioskach, ale nawał pracy nie pozwala przysiąść do zagadnienia tak porządnie jak na to zasługuje. Za to dziś odebrałem pierwszą partię zdjęć i śpieszę by z Wami podzielić się tym co zapisało się na kliszy. I jak, warto było utopić cyfrówkę czy niekoniecznie? 🙂 p.s. Gdyby ktoś potrzebował lepszej widoczności to zapraszam do galerii – https://szymonpodroznik.pl/galeria-zdjecia/ukraina/
Ostatnio spotkałem się w pubie „Po godzinach” z Librarian on the road i rozmawialiśmy troszeczkę o podróżach, marzeniach, o tym jak to wszystko się zaczęło i do czego mnie zaprowadziło. Wobec tego, jeśli tylko macie ochotę – serdecznie zapraszam na wywiad: Dodam tylko, że jeśli wytrzymacie do końca to będziecie mogli wziąć udział w konkursie w którym nagrodą jest moja książka „Tryptyk z podróży„. Może będzie to dobry prezent świąteczny dla kogoś z Waszych bliskich? Polecam!
Valle de los caidos – ukryta historia Madryt. Sierpniowy skwar. Tłumy turystów. Wzdłuż Plaza Mayor moc naganiaczy, którzy proponują mi okazyjne ceny atrakcyjnych wycieczek. Każdy sprzedawca wydaje się być ekspertem od zabytków Madrytu oraz jego okolic i gotów jest zawieźć mnie dokądkolwiek zechcę. – Interesuje mnie jedno miejsce. Valle de los caidos – Dolina Poległych. Czy organizujecie tam jakieś zbiorowe wycieczki? – pytam. I nagle staje się rzecz dziwna. Oto rozkrzyczany naganiacz milknie, twarz jakby posępnieje i mówi mi: – Hombre, musiałeś coś przekręcić, nie ma takiego miejsca. Po chwili dodaje: – Ale mogę Cię zawieźć do Toledo. Warto tam pojechać! Kiwam ze zrozumieniem głową, ale oddalam się, bo cel jest jeden. Zobaczyć Dolinę Poległych. Niestety okazuje się, że nie jest to łatwe zadanie. Albo po prostu nie mam szczęścia. Większość twierdzi, że nigdy nie słyszała o tym miejscu, inni mówią, że jest coś takiego, ale nie da się…Kontynuuj czytanie
Laponia – samo gęste Nadszedł czas na podsumowania i wskazówki praktyczne. Zatem do rzeczy! Kungsleden To jeden z najpiękniejszych długodystansowych szlaków turystycznych znajdujący się w Laponii; historycznej szwedzkiej prowincji. Powstał na początku XX wieku dzięki STF (Svenka Turistforeningen), które dzięki temu chciało promować lapońskie krajobrazy (oj, udało im się!). Droga była stopniowo rozbudowywana i wyposażana w schroniska noclegowe. Najbardziej popularna część tej trasy znajduje się pomiędzy Abisko a Hemavan i liczy ok. 450 km. Szlak jest naprawdę dobrze oznaczony i zaopatrzony w mosty, choć chatkowi ostrzegali mnie że przy obfitym deszczu lub śniegu ciężko odnaleźć drogę. Znakami rozpoznawczymi na Kungsleden są czerwone koła namalowane farbą na kamieniach, drzewach lub słupach. Dodatkowo często pomocne są kamienne kopce również z czerwonymi kółkami. Wysokie słupy z czerwonymi krzyżykami przypominającymi trochę krzyż św. Andrzeja wyznaczają szlak zimowy i nie należy się nimi sugerować latem, ponieważ często te dwie drogi rozdzielają się. Szlak w kilku…Kontynuuj czytanie
Obiecuję, że oprócz podsumowania i ewentualnych zdjęć (jeśli niektóre uda się odzyskać), nie będę już więcej relacjonował trekkingu po Kungsleden. Macie moje słowo 😉 Jednak autostop po Skandynawii to nie taka prosta sprawa. Nie zawsze trafia się na złoty strzał, który dowiezie Cię z punktu A do punktu B. Przyszło mi tego trudu doświadczyć w drodze powrotnej. Niecałe 500 km pokonywałem w 3,5 dnia! Dobrze, że miałem ten komfort czasowy dzięki sprawnemu przejściu trasy. Nie mniej jednak problem pojawił się kiedy miły Pan wysadził mnie w miejscowości Grong, która od trasy jest oddalona kilkaset metrów i nie ma tam absolutnie żadnego sensownego miejsca do łapania stopa. Jak żyć? Po kilku żałosnych próbach, wracam do miasteczka i widzę przed sobą tablicę na której jest napisane: Trasa Pielgrzymkowa, 16,5 km, Grong – Heia. Sprawdzam na mapie gdzie ta Heia i rzeczywiście to najbliższa miejscowość na drodze do Trondheim. Zatem niewiele myśląc ruszam.…Kontynuuj czytanie
Tak. Udało się. Kungsleden już za mną. Ok. 1,500 km autostopem, 450 km pieszo, 15 dni trekkingu, 2 pęcherze, 1 utopiony aparat. Ale to tylko statystyki. Za nimi kryje się moc wrażeń, przeżyć, nowych pomysłów i trochę świeżego spojrzenia na rzeczywistość. A jako, że ostatnio trochę ponarzekałem, zatem czas napisać co mnie tutaj urzeka. Wpis powstawał w drodze, gdzieś między jednym, a drugim brakiem zasięgu 😉 Pewnie jakoś przewija się to przez wszystkie moje relacje z tej wyprawy, ale jest to totalne poczucie wolności. Można się w nim pozytywnie zatracić. Dawno już przestałem kontrolować datę, wystarczy mi wiedzieć, że do powrotnego samolotu jeszcze mam trochę czasu. Dni tygodnia są jednym, bo przecież rytm dnia jest taki sam. Kurcze, wiem, że niedawno był czwartek, ale kiedy to było? Po co mi to wiedzieć. Dobrze jest czasem zrzucić taki zbędny balast, choć przez chwilę pozwolić sobie na to by to słońce wyznaczało…Kontynuuj czytanie
Wiecie co? Przekroczyłem granicę 300 km. Chyba się starzeję bo jestem już trochę zmęczony, ale świadomość, że wiele cudnych miejsc ciągle przede mną – napędza mnie. Dziś jednak nie o tym co piękne, ale o tym co może zniechęcić do Laponii największych pasjonatów tej krainy. Komary – lapońska masakra. Na to spotkanie nie przygotowywałem się za specjalnie, bo zgodnie ze wszystkimi wskazówkami o tej porze miały już tyko dogorywać ich resztki. A tu Ci niespodzianka. W związku z tym, że lato przyszło do Laponii wraz ze mną, również dopiero ze mną przywędrowały komary. Szczególnie ostatnie dni są tragiczne. Kiedy idziesz jest wszystko w porządku, ale kiedy robisz przerwę w ciągu chwili dopadają Cię. Bez względu na porę dnia. Są oczywiście te wszystkie odstraszacze i jakoś to działa, ale całość zabija klimat wędrowania. Bo wyobraźcie sobie, że wdrapujecie się na górę, a przed Wami idealne miejsce na krótki relaks z genialnym…Kontynuuj czytanie
Kiedy przyroda staje się Twoim drugim domem, kiedy częściej nocujesz w namiocie pośród głuszy, a za towarzyszy masz zwierzęta i świszczący wiatr, nagle któregoś dnia zauważasz pewną przemianę w sobie. 1. Wyostrza Ci się wzrok. Pośród na pozór monotonnej zieleni dostrzegasz te wszystkie małe zwierzaki zanim jeszcze zdążą się poruszyć i w popłochu uciec przed człowiekiem. Zadziwiające, jakbyś był krok przed nimi, a gdyby brak jedzenia do tego Cię zmusił, mógłbyś z powodzeniem próbować je upolować. Nigdy bym się nie posądzał o takie myśli. 2. Wyostrza Ci się słuch. A może to i Ty sam zachowujesz się ciszej? Ile odgłosów lasu zlewało Ci się wcześniej w jedno. Teraz masz wrażenie, że już ich nie pomylisz. Doskonale wiesz kiedy trzaśnięcie gałęzi to po prostu szalejący wiatr, a kiedy nadchodzący gdzieś w dali inny osobnik. Im dłużej przebywasz z dala od ludzi tym bardziej zadziwia Cię jacy są głośni. Teraz kiedy jesteś…Kontynuuj czytanie
Dziś był długi i żmudny dzień (można powiedzieć, że najmniej ciekawy na Kungsleden, jeśli można tak powiedzieć o cudownie pachnących lasach i niesamowicie czystych jeziorach), który znowu zakończył się czekaniem na łódź. Tym razem na szczęście udało się przejść ok 30 km mimo to. A jutro zaczyna się kolejny etap na Kungsleden. Zdania są podzielone, bo jedni mówią że najmniej ciekawy i nie ma tych otwartych przestrzeni i majestatu gór, że nie warto, ale inni podnoszą na to głos i odpowiadają, że bzdury, że to prawdziwe Kungsleden, bo idą tam tylko prawdziwi wędrowcy. Cóż – pozostaje mi sprawdzić. Za to w końcu na szlaku kilka spotkań, które zaowocowały dłuższymi rozmowami. Najciekawsze chyba z 67-letnim Holendrem, który zamieszkał ze mną w pokoju i dawał mi bardzo dobre rady. Myślę, że Wam też mogą się przydać: 1. Jeśli zaczyna sypać śnieg to wchodzisz do namiotu i śpisz, póki nie przestanie. (Chodzi oczywiście…Kontynuuj czytanie
Nigdy nie przepadałem za tą formą transportu, ale teraz to już w ogóle. Choć po prawdzie to wina organizacji a nie łódek. Sytuacja wygląda tak. O 9 pierwsza podróż z Sitojaure. Po kilkunastu minutach jestem po drugiej stronie. Wysiadam. Przede mną 9 km aby dojść do kolejnego brzegu jeziora i popłynąć następną łódką. W tych warunkach zajmuje mi to ok 2 godziny. A przede mną informacja, że ranna łódka odpływa o 9.30, a wieczorna o 17. WTF? Szkoda, że brak zgrania. Ale dzięki temu mam czas żeby wejść na Skierffe. Powiem Wam, że coś niesamowitego. Tak pięknej delty jeszcze nie widziałem. Zrobiłem jakieś zdjęcia telefonem, ale to nie to samo. Jest po co wracać. Żeby to uwiecznić. Z monumentalnych i lekko groźnych gór wszedłem w kwitnącą i cudną przyrodę. A to ciągle ta sama Laponia. Czas do popołudnia jakoś schodzi, a że tutaj prawie wcale się nie ściemnia idę dłużej…Kontynuuj czytanie