Minął tydzień w Cochabambie. Z jednej strony… w mgnieniu oka. Tyle się wydarzyło w ciągu ostatniego czasu i chyba dlatego Wildwood, Nowy Jork, Philadelphia i Vancouver wydają się tylko mglistym wspomnieniem. Czasem trochę snem, czymś mało realnym. Jakby to było bardzo dawno temu, że o Polsce nie wspomnę. Prawdopodobnie różnica w sposobie życia, a może raczej w postrzeganiu tego co mnie otacza jest na tyle duża, że to co stare wydaje się nierealne…
Pierwsze dni mijają mi na intensywnej nauce języka. W zasadzie tylko, kiedy jedziemy motorem na obiad do sąsiedniej parafii, ksiądz Wojtek co i rusz zmienia trasę by pokazać mi coś więcej. Cochabamba zaskakuje. Spodziewałem się milionowego brudnego i zacofanego miasta. A tu chciałoby się powiedzieć… Europa. No może bez przesady, ale są miejsca naprawdę nieodstające, ani trochę. Są jednak także zupełnie inne. Mam nadzieję, że z czasem ujrzycie jedne i drugie moimi oczami. 🙂 Tak czy owak, wszystko tu dla mnie ciągle nowe, zwyczaje, widoki, ludzie, no i język… ciągle jeszcze nowy, choć jakby trochę bardziej oswojony.
Wieczorami rezerwuję sobie czas na lekturę. I dziś taki cytat ze wspaniałej książki, którą dostałem na tuż przed odlotem. Zresztą zobaczcie sami…
Jak ważne może być nasze jedno małe życie niezauważone przez wielu? Pomyślcie tylko: nawet przy ograniczonych możliwościach i zasięgu oddziaływania każdy z nas może osiągnąć dobro, którego nie mogłaby osiągnąć nawet Matka Teresa. Konkretna rodzina, przyjaciele i współpracownicy, których tylko my możemy obdarzyć, korzystając z naszej wyjątkowej i niepowtarzalnej palety zdolności i cech – tego nie mogłaby zrobić nawet Matka Teresa. Nikt inny na ziemi, ani nikt inny w historii nie posiada tych samych bliskich osób i tego samego zestawu darów i talentów, jakie ma każdy z nas – jakie Ty masz.
Nie ma potrzeby podróżować do odległych krajów, by przyłączyć się do misji Matki Teresy lub by iść za jej przykładem. Gdziekolwiek jesteśmy, jakiekolwiek talenty i relacje Bóg nam powierzył, jesteśmy wezwani nie by robić to, co robiła Matka Teresa, lecz by działać tak jak ona – by kochać, tak jak ona kochała: w Kalkucie naszego własnego życia.
Matka Teresa. Ukryty ogień – Joseph Langford MC
Nic dodać nic ująć ..jak zwykle pięknie napisane a cytat daje do myślenia….
Pięknie, Szymon 🙂 Naprawdę cudownie 🙂
I jeszcze jedno: bardzo dziękuję za przytoczenie tego przepięknego cytatu Karola de Foucauld na początku…to niesamowite, ale tak właśnie jest, jeśli tylko pozwolimy się Mu porwać 😉 Wreszcie udało mi się tutaj zaistnieć dzięki swojej bystrości informatycznej oczywiście 😉 Stąd ta uaktywniona nagle obecność 😉
No to jeszcze jedno pozwolę sobie napisać: POWODZENIA SZYMON!!!! LEĆ DO NIEBA!!! 🙂
I to od razu potrójnie 🙂 jak miło Natalia 🙂
pozdrawiam! 🙂
Powiem stąpaj mocno po ziemi …..
to znaczy?
Witaj Szymonie:)
Wiesz, że też mam tą książke ze sobą na misji? Właśnie zaczynam ją czytać, już drugi raz:)
pozdrawiam i ściskam Cię z afrykańskiej ziemi:)
i świeć ukytym ogniem, który noisz w swoim sercu:)
p.s. pamiętasz ze obiecałęś przyjechać do mnie na swieta? ja na wielkanoc za to aby było sprawiedliwie:D
No to mamy tę samą książkę na misji 🙂
Pamiętam, pamiętam – spokojna Twoja głowa – ja już bilet mam, także szykuj się 🙂