Wakacje 2003. Łódź. Jeden z tych niemiłosiernie gorących dni w centralnej Polsce, w czasie których zastanawiasz się czy nie pomyliłeś strefy klimatycznej. Zaduch, parówa, bez tchnienia wiatru i pomysłu gdzie schronić się aby przetrwać. Wyjście na dwór grozi ugotowaniem. Sięgam po „Zbrodnię i karę”. Nazwisko Dostojewski nie mówi mi na tyle dużo bym wiedział czego się spodziewać po tej lekturze. Po chwili chodzę już ulicami Pitera. Jest tak samo gorąco, parno i duszno. Zaglądam przez ramię Rodiona kiedy morduje lichwiarkę, słucham jego rozmów z Razumichinem, obgryzam z nerwów paznokcie kiedy Porfiry prowadzi śledztwo, wzruszam się sytuacją Soni i jej przemieniającą miłością. Kiedy odrywam się od książki już świta, a ja czuję gorączkę nie tylko w powietrzu, ale i na całym ciele. Dopiero parę lat później trafiam na artykuł, który opisuje, że „Zbrodnia i kara” doprowadza niektórych ludzi do stanów chorobowych. W kolejnych latach przeczytałem kilka innych książek Dostojewskiego. Były pośród…Kontynuuj czytanie
Może to starość W podróżach zawsze fascynowały mnie spotkania. Ludzie innych kultur, wyznań, obrzędów i tradycji. Niesamowite opowieści ze szczyptą egzotyki i nutą nierealności. Bez wątpienia kiedy jedziesz na drugi koniec świata by posłuchać czyjejś historii nawiązuje się dialog. Musisz się otworzyć, zrzucić łuski stereotypów i przyzwyczajeń, zostawić „najmojszą” prawdę na boku. Pozostaje wyciągnąć rękę i nauczyć się słuchać. Nie oceniać nazbyt pochopnie. To wszystko dały mi podróże. A uświadomienie sobie takiej wolności wobec ludzkich poglądów (nieidealnej oczywiście bo czasem krew zalewa) sprawia, że oddycham pełną parą i dość spokojnie. Łatwiej o wyrozumiałość (albo o zrozumienie schematu działania) tak wobec fanatyków religijnych jak i lewaków, w ogóle wobec ludzi. Tak było. A potem wróciłem na wieś. Może lepiej powiedzieć, że do prowincjonalnego miasteczka. Ze wszystkim co w nim najlepsze i najgorsze zarazem. Wróciłem do ciszy, zapachu lasu, rechotu żab, do mleka prosto od krowy, spacerów z psem, skarbów ze strychu,…Kontynuuj czytanie
Rzuć pracę! Zauważyliście, że od jakiegoś czasu modne jest stwierdzenie: rzuć pracę i rusz w podróż dookoła świata? Nie żebym krytykował. Zawsze mnie to bardzo ekscytuje i nie da się ukryć, że jest w tym coś bardzo nęcącego i pociągającego, coś co sprawia, że kiedy nasłucham się zbyt dużo o takich rzeczach myślę sobie: „Czemu nie ja?”. Zresztą kto nie śledził z wypiekami na twarzy Kingi i Chopina, czy trochę później Andrzeja i Alicji z Los Wiaheros, albo Magdy i Tomka z z2strony? Szczyt zachwytu przeżyłem kiedy w taką podróż ruszyli Karolina i Bartek z Tropimy przygody, których poznałem jeszcze przed rozpoczęciem wyprawy. Czytanie o ich przygodach, niesamowitych wyprawach i ciekawych spotkaniach sprawia, że człowiek na chwilę odrywa się od obowiązków dnia codziennego i delektuje się egzotycznym klimatem. Zatem dziś nadszedł moment kiedy chciałbym Wam wszystkim ogłosić: Rzucam pracę i nie ruszam w podróż dookoła świata. Mało tego, wracam do domu.…Kontynuuj czytanie
O tym jak socjologa uczyli, że ankieta to dobra rzecz jest! Po spotkaniu w Cieszynie pomysłów i idei w głowie jest mnóstwo. Kilka razy krzyknąłem w głowie „Eureka!”, w przypadku ankiety jednak zrobiło mi się najzwyczajniej w świecie wstyd! No bo jak to tak, że socjolog z wykształcenia uczył się na blogerskim zjeździe dopiero, że ankieta to całkiem przydatne narzędzie. Bez przeciągania jednak – moi drodzy, bardzo proszę, zajmie Wam to chwilkę, a mi może bardzo pomóc, zatem poświęćcie te 2-3 minuty i odeślijcie mi wypełnioną ankietę, a ja obiecuję zrobić z niej użytek. Ok? 🙂 Ładowanie… Nie bolało, prawda? Sam jestem ciekaw Waszych wyników, ale powstrzymam się jeszcze z przeglądaniem tego wszystkiego kiedy obraz będzie trochę pełniejszy. Jeszcze raz dzięki za pomoc! Z podróżniczym pozdrowieniem Szymon Podróżnik *** Ankieta – podsumowanie! Przede wszystkim, dzięki prawie 100 z Was, którzy zdecydowaliście się wypełnić ankietę. Jej wyniki, może w większości mnie…Kontynuuj czytanie
Cieszyn. Magia spotkania Na spotkaniu zapoznawczym w Cieszynie odgrażałem się, że skoro piszę o historiach związanych ze spotkaniami z ludźmi, materiału z stamtąd prawdopodobnie wystarczy mi na wiele kolejnych wpisów – wszak okazji do spotkań i rozmów było aż nadto. Jacy są naprawdę blogerzy? Przejdźmy zatem do rzeczy. Zapraszam Was do historii, która już na zawsze zmieni Wasze postrzeganie niektórych podróżników. Do Cieszyna wyruszyłem już w czwartek wieczorem, także kiedy w piątek około 17.00 przekraczałem wrota 3 Bross’ Hostel okazało się, że byłem drugi. Pozwoliło mi to zająć najlepsze miejscówkę do spania i oczekiwać pozostałych. W tzw „międzyczasie” mieliśmy okazję porozmawiać z Adamem i Robinem o Łodzi, rewolucji przemysłowej, a także o Śląsku Cieszyńskim i kilku innych fascynujących miejscach. Aż w końcu pojawili się Tomek i Małgośka z Tamtaram. Przesympatyczni ludzie z którymi jak się okazało bardzo szybko złapaliśmy wspólne tematy dotyczące Oruro, Boliwii i wolontariatu misyjnego. Muszę się z…Kontynuuj czytanie
Autostop. PKS do Belgradu? Kto z Was śledził profil na Facebooku wie zapewne, że razem z Piotrkiem – Panem Szpakiem i Kubą – Sądeckim Włóczykijem postanowiliśmy wybrać się na kolejny wspólny wyjazd. Ze spontanicznego pomysłu na autostop po Europie, zrodził się ciekawy projekt, który chcielibyśmy z czasem rozwijać. Roboczy tytuł PKS spodobał nam się tak bardzo, że stał się oficjalną nazwą tego autostopowego przedsięwzięcia. Dlaczego PKS? Po pierwsze od znaczy to tyle co Piotrek, Kuba, Szymon do Belgradu. Po drugie jednak PKS w naszej rzeczywistości to przygoda niczym autostop. Nigdy nie wiesz kiedy się zatrzyma, czy dojedziesz do celu, a może przypadkiem trzeba będzie zmienić pojazd? Ta losowość wydaje się być bardzo zbieżna. Na pierwszy wyjazd wybraliśmy Belgrad. Dlaczego? Po pierwsze wszyscy mieliśmy ochotę odwiedzić Bałkany. Czemu zatem Serbia? Odnosiliśmy wrażenie, że ten kraj ze względu na brak dostępu do morza jest przez turystów traktowany raczej tranzytowo. Chcieliśmy się przekonać…Kontynuuj czytanie
Finlandia tanio?! Kiedy jechaliśmy do Finlandii straszono nas, że wrócimy z długami, że Europ Północna nas pogrąży finansowo. Tak się jednak nie stało. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Jak nam się to udało? Zobaczcie sami! Jak się tanio dostać do Suomi? Tutaj bezkonkurencyjny jest Wizzair. Połączenie: Gdańsk-Turku to trasa którą można zrobić nawet za 80 zł w dwie strony. Promocje na tej destynacji zdarzają się dość często, także wchodźcie na stronę regularnie, bo na pewno jakieś okazje pojawią się prędzej czy później. Możliwości jest oczywiście sporo, ale ta wydaje się być na zupełnie innej półce cenowej niż pozostałe. Czym podróżować po Finlandii? Jeśli chodzi o komunikację po samym kraju to wydaje się, że również jedna firma, pod względem cen, nie ma sobie równych. Mowa oczywiście o fińskiej gałęzi polskiego busa, czyli Onnibus. My na trasie Turku – Kopio – Helsinki – Turku zapłaciliśmy całe 3 euro! Zatem…Kontynuuj czytanie
Alcaya. Miasto umarłych. Dziś będzie bardziej mrocznie. Zabiorę Was do miejsca o którym mało kto słyszał nawet w samej Boliwii. Miasto umarłych. Alcaya. Nieodkryta tajemnica. Kiedy na koniec swojej podróży po Ameryce Południowej dotarłem do Machu Picchu przeżyłem spore rozczarowanie. Owszem, fajnie jest być w miejscu, które do tej pory widziało się milion razy na zdjęciach i filmach. Prawdą jest również, że można dowiedzieć się tam kilku ciekawych rzeczy. Jednak po wszystkich perełkach, które dane mi było widzieć w Boliwii, wydawało się to jedynie turystyczną atrakcją, odartą z tajemnicy i sacrum. Potem jeszcze wiele razy zastanawiałem się gdzie jest ta magiczna granica do której coś ma w sobie misterium, a gdzie się ona kończy i zostaje po niej tylko pył opadający z przebiegających mas, którzy zadeptują bez chwili zatrzymania ciekawą historię i ducha tego miejsca. Nie znalazłem odpowiedzi. Wiem jednak, że taką perełką w gronie ciekawych, jeszcze nie zadeptanych, trochę…Kontynuuj czytanie
Zakarpacie. Wschodnie refleksje. Jest w nas pragnienie odkrywania tego co dzikie, niedostępne, co ukryte przed resztą. Chcielibyśmy docierać tam gdzie nie doszła jeszcze cywilizacja. Ale dziś, to już coraz mniej realne. Kiedy sobie to uświadamiamy, dążymy do tego by utrzymać taki klimat jak najdłużej w miejscach wyjątkowo nam bliskich. Cisza, spokój, zadupie. Totalny wygwizdów. Dziś właśnie tam Was zabieram. Są tacy jak ja, którzy kochają wschód, z całym dobytkiem jego inwentarza. Z socjalistyczną zabudową w miastach, pełną pałaców kultury i nauki, betonowych, szarych budynków oraz cerkwi malowanych tak pięknymi, żywymi kolorami, że czasem nie wierzę, że to ciągle to samo miasto. Z kurnymi chatami w których jeszcze mieszkają ludzie i drogami przez które można utopić się w błocie, na wioskach jakby zapomnianych, gdzie nie przebiegają już żadne ważne szlaki. Z tą prostotą, szczerością, bezpośredniością. Z gościną, otwartością. Z wódką na stole, z ikoną Matki Boskiej na ścianie. Z biesiadną muzyką…Kontynuuj czytanie
Krótka historia murali Kto dziś nie wie co to mural? Dla tych, którzy jeszcze nie spotkali się z tym słowem śpieszę z tłumaczeniem, że jest to rodzaj malarstwa ściennego. W przeciwieństwie do graffiti, malowanie muralu odbywa się za zgodą właściciela budynku, często również plastyka miasta. Artysta nie jest anonimowy, a praca ma częściej niż w przypadku graffiti charakter komercyjny. Mieć murale w mieście jest na czasie. Zatem murali maluje się dużo, praktycznie wszędzie. I dobrze. Rzadko jednak zwraca się uwagę na to, że murale w Polsce pojawiły się dużo wcześniej niż 5, 10 lat temu. Powinniśmy przenieść się do zamierzchłych czasów PRLu. Był to zdecydowanie czas w którym jak grzyby po deszczu rosły budynki-molochy, szare bryły, które swoją architekturą raczej szpeciły miasto niż dodawały mu uroki. Murale były próbą nadania mu życia i kolorów. Dziś wiele miast kłóci się o to, które z nich powinno być nazwane stolicą…Kontynuuj czytanie