Praca
Dziś niedziela i pierwszy dzień mojej pracy, a raczej dzień wstępny. Pojechałem od rana do Commander By The Sea Motel i miałem trening. Najpierw informacje wstępne – co i jak. Potem sprzątanie kilku pokoi wspólnie z kobietą, które mnie wprowadzała, a na koniec jeden sam. Ogólnie myślę, że było nieźle, ale na koniec dowiedziałem się, że jutro będzie ostatni dzień próby, kiedy będę pracował cały dzień sam, a oni sprawdzą ile pokoi zdążę posprzątać. Zobaczymy.
Przypowieść
Zanim jednak trafiłem do Motelu udałem się na niedzielną Mszę. I tu wielkie zdziwienie. Miejscowość niewielka, co prawda turystyczna, ale i tak frekwencja przekroczyła moje oczekiwania. W kościele na Mszy o 8.30 naliczyłem 800 osób! Byłem pod wrażeniem. Dla 5 tys. miejscowości w której są dwa kościoły katolickie (oprócz tego co najmniej kilka ewangelickich) to naprawdę dobry wynik. Najciekawsze było jednak kazanie. Chyba czasem każdy z nas miewa takie uczucie, że wciska go w fotel.
Ksiądz zaczął tak:
Dziś, moi drodzy opowiem wam historię o Szymonie. O Szymonie, który pochodził z Polski.
„Szymonowi co noc śnił się ten sam sen: skarb ukryty gdzieś we Wiedniu pod mostem. Szymon w końcu udał się tam piechotą i w nocy zaczął szukać skarbu. Pewien wiedeńczyk zobaczył go i spytał go, co robi w tym miejscu. Szymon opowiedział swój sen. Na to wiedeńczyk roześmiał się i opowiedział mu, co jemu śni się każdej nocy: otóż również skarb, tyle że pod podłogą jakiegoś domu w Polsce. Wiedeńczyk wytłumaczył, że jest na tyle rozsądny, że nie krąży po świecie szukając owego skarbu, bo sny to tylko sny! Szymon słuchając opowieści przekonał się, że dom o którym mówi wiedeńczyk jest jego domem. Natychmiast wrócił do Polski – we własnym domu, odnalazł skarb.
Moi drodzy Szymon nie odnalazłby skarbu we własnym domu, gdyby nie wyruszył wcześniej w drogę. Wy też chciejcie wyruszyć w drogę poszukując swojego duchowego skarbu.”
I tu skończyło się kazanie, a zaczyna życie 🙂
Może w innym kontekście, w Polsce, odebrałbym te słowa inaczej. Ale tu amerykański ksiądz, do amerykańskich wiernych mówi o Polaku, który ma na imię Szymon, który wyruszył w podróż.
Cóż powiedzieć. Każdy może interpretować te słowa jak chce, ale ja utwierdzam się jeszcze mocniej w tym, że przypadek to świeckie imię Ducha Świętego!
W życiu nie ma przypadków… one są tylko w gramatyce 🙂
Powodzenia w znajdowaniu swojego skarbu!
+
podobno przypadki tylko w gramatyce są;) jak jutro będzie kazanie o jakiejs Saszy i jej mężu to też napisz koniecznie! 😉 😛
Fajnie, że coś znalazłeś, choć – szczerze powiedziawszy – nie chciałabym tak pracować (i to jeszcze w niedzielę)… To przypomina mi program, który kiedyś widziałam w TV – o sprzątających pokoje w ogromnych statkach pasażerskich, którzy musieli nieźle się uwijać, żeby zdążyć ogarnąć każdą kajutę i przygotować dla nowych ludzi.
A przypowieść o Szymonie znam – gdzieś ją już słyszałam/czytałam, choć niekoniecznie ów Polak nosił Twoje imię. W tym wypadku jednak musiało to zrobić wrażenie. 🙂 W sumie przesłanie tego opowiadania może być też inne: że nie trzeba szukać szczęścia (skarbu) daleko, bo ono jest blisko nas – w zasięgu ręki, tylko często tego po prostu nie dostrzegamy. 😉 W kontekście wyjazdów zagranicznych nasuwa się też powiedzenie: "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". 🙂 Ale o tym człowiek przekonuje się dopiero wówczas, gdy coś "straci"…
W każdym razie szukaj skarbu, bo "gdzie skarb Twój, tam serce Twoje"! 🙂
Ach, takie koincydencje są najlepsze! I jeszcze tylko chciałbym zwrócić uwagę, że wokół tego motywu kręci się Alchemik, z którego tak wiele osób się śmieje.
A więc praca się jakaś znalazła…
Zawsze mnie zadziwia liczenie osób w kościele. Ja bym tak nie potrafiła. 😛 A znam księdza, który potrafi ich policzyć np. przy Komunii św. 😉
Kazanie faktycznie dobrane dla Ciebie. 😉 Też już słyszałam tę historię, a pomyślałby kto, że masz wracać do Polski… 😛
Dobrego tygodnia! 🙂
oczywiście interpretacji może być wiele… jednak dla mnie najważniejszy morał tej historii (którą również słyszałem w innej wersji) to, że warto iść za głosem serca, gdziekolwiek ono nie prowadzi i warto walczyć o swój skarb! 🙂
Paweł – dokładnie tak! Przypomniałem sobie zaraz naszą wymianę maili dotyczącą tego tematu i Alchemika, zaraz po Twoim powrocie z Chin! 🙂
Serdecznie pozdrawiam 🙂
W ogóle historia tego Szymona jest znana każdemu człowiekowi, tylko pod inną postacią – uczenia się na błędach. Popełnienie błędu jest jak podróż, bez której odbycia nie nauczymy się, że warto było go nie popełniać, czyli nie podróżować. Taki paradoks. BTW, w Alchemiku główny bohater po drodze zatrzymuje się w oazie i tam się zakochuje. A mi się wczoraj śniło, że wrzucałeś na FB zdjęcia swojej nowej ukochanej. Więc uważaj 🙂
Niesamowite – i ta historia (nawet nie ta, którą opowiadał ksiądz, ale ta, którą Ty nam opowiadasz – z całym kontekstem Twojej sytuacji). Tak nas czasem ten "Przypadek" prowadzi, że nawet w najbardziej wybujałej wyobraźni nie wymyślilibyśmy sobie tych różnych splotów akcji, które nam się przydarzają 🙂 A równie co sama historia podoba mi się interpretacja. Gdy jakiś czas temu usłyszałam tę historię (też w troszkę innej wersji) to zupełnie inne szufladki mi się otworzyły w głowie. A tu jeszcze coś nowego 🙂 No, tymczasem powodzenia w pracy, pokaż im jaką turboprędkośc w sprzątaniu potrafi rozwinąć Szymon z Polski. I nie szukaj skarbów w cudzych pokojach 😉
Marta – jak zwykle pięknie podsumowałaś! 🙂
Też zaraz przypomniał mi się Alchemik 😉 ale taki zbieg okoliczności …dla mnie niesamowite ..ja na Twoim miejscu pogratulowałabym księdzu kazania 🙂
Duch Święty ma drugie imię "Przypadek " .. pamiętam 🙂
niesamowite! 🙂
he, ten ksiądz musiał znac się z ks. Józefem 🙂 on też opowiadał tę historie na którymś kazaniu 🙂 Choć imion nie podawał 😀 Trzymaj się tam ciepło 🙂 a ta historia to dobry znak z Nieba 😀