Jesień jest cudna, uwielbiam ją! Ale tak samo jak jest cudna tak bywa przytłaczająca; natłokiem myśli, coraz krótszymi dniami, przemijaniem, ulotnością i… sami wiecie pewnie czemu akurat dla Was czasem jesień jest trudna. Pomysłów na jej przetrwanie jest dużo. Niektórzy zwijają się w kłębek, owijają kocem, piją herbatę z cytryną i imbirem i starają się przespać, inni planują sobie każdy wolny czas by za długo nie pozostawać sam na sam ze sobą w tym czasie. Ja chwytam się wszystkiego po trochu, ale moją ostatnią metodą jest: „Jeśli zastanawiasz się czy wyjść czy zostać – to wyjdź”. Póki co działa 😉 A poniżej zapraszam Was na kilka zdjęć z dzisiejszego wyjścia 😉
Egipt bez wątpienia pozytywnie mnie zaskoczył. Może dlatego, że natłok spraw nie pozwolił mi mieć zbyt dużych oczekiwań. A może po prostu to ciekawy kraj, który zbyt często kojarzony jest jedynie z leżeniem na plaży i all-inclusive. Zatem zacznijmy od końca. Egipt. Jedziemy autobusem zobaczyć kilka zabytków Kairu. Ponieważ intensywny czas nie sprzyja wysypianiu, nadrabiam braki w czasie podróży. Nagle ktoś szarpie mnie za ramię i mamrocze coś niezrozumiale po arabsku. Zaspany podnoszę głowę. Nade mną stoi chłopak z zespołem Downa i energicznie macha rękoma. Nic z tego nie rozumiem. Po chwili podchodzi kobieta, która zwraca się do mnie: – Amir zaprasza Cię abyś usiadł razem z nami na końcu autobusu. Korzystam z zaproszenia i po chwili poznajemy się trochę bliżej. Ci ludzie mieszkają we wspólnocie Arka na południu Egiptu. Jest to taki niesamowity dom gdzie wspólnie mieszkają ludzie zdrowi i upośledzeni. Po kilkunastu minutach pada zdanie: – Jeśli zostajesz…Kontynuuj czytanie
Kiedy piszę ten tekst, Gringo śpi smacznie, wyciągnięty brzuchem do góry maksymalnie jak tylko się da, a jego nogi poruszają się nerwowo w powietrzu, tak jakby w śnie gonił za wielkim kawałkiem mięsa, który nie wiedzieć czemu ciągle ucieka. A może właśnie biegnie do samochodu, który przed chwilą złapaliśmy na stopa? Autostop z psem? Pierwsze wrażenia Ruszając na pierwszą autostopową wyprawę z psem, sam nie wiedziałem czego tak naprawdę mogę się spodziewać. Owszem mieliśmy kilka krótkich epizodów w Polsce, ale to wszystko wydawało mi się mało miarodajne. Wątpliwości, czy ktoś zatrzyma się widząc oprócz Ciebie, 30 kilogramowego Białego Owczarka Szwajcarskiego, były dość spore. W takich sytuacjach na ogół pozostaje tylko jedno wyjście – spróbować 😉 Zapytacie zatem: jak poszło? Moim zdaniem nadspodziewanie dobrze. W ciągu dwóch tygodni zrobiliśmy prawie 3000 tys. km! Oczywiście nie wszystko stopem (myślę, że mniej więcej połowę). Nigdzie nie zdarzyło się nam stać dłużej niż 2…Kontynuuj czytanie
Gringo skończył rok. Wpisał się tym samym w bardzo wyjątkowy rok w moim życiu. Zmiana pracy, miejsca zamieszkania, wyjazd na wieś, ograniczenie podróży do minimum i… szczeniak. Dziś chciałbym podsumować właśnie ten ostatni (choć nie najmniej ważny!) wątek. Jaki jest Gringo? Każdy kto go poznał wie, że to ciągle 8-tygodniowy maluch zamknięty w ciele dorosłego psa 🙂 Jego przyjazd do domu zmienił więcej niż się spodziewałem (choć z tego co słyszę mówią tak wszyscy właściciele psów). Bez wątpienia jednak mogę powiedzieć, że Gringo stał się świetnym kompanem. Pierwszy miesiąc to czas w którym wszystko podporządkowałem jak najlepszemu wychowaniu malucha i chyba rzeczywiście przyniosło to fajne rezultaty. Co drugi dzień chodziliśmy do przedszkola, Gringo poznawał się z dziećmi bawił się z nimi, wykonywał najprostsze polecenia, po prostu się socjalizował. Wyszło to naprawdę świetnie i do dnia dzisiejszego kocha całą ludzkość. Zakładam, że jeszcze pewien dystans się pojawi, choć z drugiej strony…Kontynuuj czytanie
Szykowałem się do wpisu. Takiego z gór Ze wschodu na Babiej Górze Z radosnego weekendu który przywrócił mi siły I pozwolił złapać wiatr w żagle A potem po raz kolejny uświadomiłem sobie Że już nie piszę o podróżach One są Bo tak się najlepiej wyrażam I definiuję One są Bo to część mnie To ważny dodatek Ale dodatek Dodatek do mnie I innych ludzi Zatem do rzeczy Była niedziela. Powrót ze spontanicznej wyprawy na Babią. Dzięki serdeczności przyjaciela załapałem się na przejazd do stolicy w wyśmienitym towarzystwie. Stamtąd już blisko do miejsca spoczynku. Jak nigdy czułem, że trzeba się śpieszyć bo zapowiadała się sroga burza. Jadąc pociągiem wyprzedziliśmy ją o parę stacji. Miałem jakieś 10 minut zapasu. Wiedziałem, że jak pobiegnę to dam radę. Mimo ogromnego bagażu ruszyłem truchtem pod znany mi adres. Niebo ciemniało z minuty na minutę porykując co i rusz jakby się czaiło za rogiem na swoją…Kontynuuj czytanie
  Wsi spokojna, wsi wesoła Kto głos twej chwale zdoła? Pisał poeta. Niedługo minie mi dziewiąty miesiąc na wsi. Coś się rodzi. Ostatnio coraz częściej łapię oddech o który było mi tak trudno po powrocie z Ameryki Południowej. W taką piękną, powolną niedzielę zapraszam Was na wieś. Na żaden slow life, na polskie łapanie oddechu! Lubię wieś. Tak było zawsze bo myśl o niej prowadziła mnie do beztroskiego dzieciństwa, szaleńczych zabaw, łowienia ryb w stawie, cyklicznych rozgrywek Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, które każdego roku rozgrywaliśmy wraz z bratem. Wieś to do pewnego wieku cała moja praktyczna wiedza dotycząca takiego zwyczajnego i bardzo prozaicznego życia. Tam liczyłem barany dziadkowi, przynosiłem jajka od kur, mleko od krowy, podpatrywałem jak się robi kiełbasy, kaszanki oraz jak się zabija koguta. Na wsi pierwszy raz nocowaliśmy w namiocie. Wieś to również początek mojego filozoficznego myślenia i poznawania reguł tego świata. Tam przypadkowo zabiłem żabę…Kontynuuj czytanie
Pojechałem do Guadalupe. Pobyć, popatrzeć, kontemplować, robić zdjęcia, chłonąć klimat. Nie da się jednak ukryć, że moja religijność na co dzień stroni od monumentalnych kościołów, od objawień maryjnych, od blichtru i tłumów. Mimo wszystko liczyłem, że tu będzie inaczej. I nie zawiodłem się! Jak na Amerykę Łacińską przystało jest tam pewien dystans, którego brakuje w takich miejscach w Europie. Nikt nie pilnuje czy nie nosi się zbyt krótkich strojów, pies śpi w progu świątyni, a dzieci świetnie się tam bawią. Cóż, zrozumiałem, że cokolwiek bym nie napisał, będzie to dość sztuczne, bo to jedynie moje, bardzo osobiste doświadczenie. Fakt, zabieram się za opisanie Wam pewnej historii z Guadalupe, która zatoczyła krąg w moim życiu, ale na to musicie poczekać. Teraz zapraszam Was na mini fotoreportaż. Jak na sanktuarium pewnie będzie dość nietypowy. Za to ułoży się w całość wraz z tytułem 😉
Pamiętacie wpis „Polsko, jesteś spoko”? Pod jego koniec obiecałem Wam wywiad z Santiago i Carlosem na temat ich własnych spostrzeżeń na temat Polski. Zaskoczyli mnie bardzo, bo zamiast odpowiedzi na zadane pytania w formie pisemnej – zrobili krótki filmik. Zobaczcie co oczarowało dwóch Paragwajczyków, którzy spędzili w Polsce prawie miesiąc, a co ich najbardziej wkurzało. Jakie mają o nas zdanie, czego zazdroszczą itp? p.s. Do tego wszystkiego muszę dodać jedną kwestię. Chodzi o disco-polo w którym Carlos i Santiago się zakochali (co słychać w podkładzie). Cóż, ja fanem nie jestem, ale usłyszałem od nich ciekawą rzecz. Powiedzieli mi coś takiego, że disco-polo jest tym samym co klubowa muzyka latino. Lekka, łatwa i przyjemna. Skoro lubimy tą drugą lubimy to czemu gardzimy disco-polo? Zdaniem chłopaków z tej racji, że nie potrafimy docenić tego co polskie. Godne przemyślenia 🙂 A jakie są Wasze spostrzeżenia?
Po wyjściu z samolotu czuję, że jestem w latynoamerykańskim kraju. W jaki sposób? Trochę trudno to opisać, ale otacza mnie to ze wszystkich stron. Oczywiście język, klimat, ale też to nawoływanie, zachwalanie swoich produktów. Napiszę Wam jednak o kilku zaobserwowanych ciekawostkach, rzeczach, które spodobały mi się bardziej lub mniej, ale wydają się godne uwagi. Dodam tylko, że kiedy piszę Meksyk mam na myśli tylko i wyłącznie stolicę. Nawet nie próbuję wyjeżdżać poza jej granice, bo tydzień to zdecydowanie za mało nawet na to by poznać miasto. Dworzec autobusowy w Ameryce Łacińskiej Przypomina mi się jedna z  pierwszych historii z Boliwii, która potem w różnych formach przewijała się nieustannie na tym kontynencie. Byliśmy na dworcu autobusowym w Santa Cruz i stamtąd planowaliśmy przedostać się do Cochabamby. Dworce wyglądają tak, że każdy z przewoźników ma swoje stoisko na którym można kupić bilet na daną linię. Czyli nie ma czegoś takiego jak jedna uniwersalna kasa. To…Kontynuuj czytanie
Najpiękniejszy karnawał w sercu Altiplano Na co dzień niezbyt duże, trochę szare i ponure górnicze miasto w Boliwii. Jednak raz do roku przeobraża się totalnie. Z brzydkiego kaczątka zamienia się w pięknego łabędzia, otwierając swoje wrota na zupełnie niezwykłe wydarzenie, najpiękniejszy karnawał jaki dane mi było zobaczyć. W rytm tańca El Morenady, El Diablady i wielu innych, na ulicę wychodzą tysiące tancerzy, zmieniając to miasto w niekwestionowaną stolicę fiesty. Karnawał w Oruro, choć nie jest największy (drugi po Rio de Janeiro karnawał w Ameryce Południowej), ze względu na swoją historyczną niezwykłość został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Z jakiego powodu? O tym poniżej. Historia Karnawału w Oruro Karnawał w Oruro ma swoje źródło w czasach przedkolonialnych.  Już wtedy okolice Oruro były miejscem pielgrzymek świata andyjskiego. Pierwotnie wędrowano do świętej góry Urus by prosić o ochronę bóstw nazywanych Wakas. Po podboju Inków, w festiwalu Ito obchodzonym przez plemiona Uru,  hołd składano…Kontynuuj czytanie