Gringo skończył rok.
Wpisał się tym samym w bardzo wyjątkowy rok w moim życiu. Zmiana pracy, miejsca zamieszkania, wyjazd na wieś, ograniczenie podróży do minimum i… szczeniak.
Dziś chciałbym podsumować właśnie ten ostatni (choć nie najmniej ważny!) wątek.
Jaki jest Gringo? Każdy kto go poznał wie, że to ciągle 8-tygodniowy maluch zamknięty w ciele dorosłego psa 🙂
Jego przyjazd do domu zmienił więcej niż się spodziewałem (choć z tego co słyszę mówią tak wszyscy właściciele psów).
Bez wątpienia jednak mogę powiedzieć, że Gringo stał się świetnym kompanem.


Pierwszy miesiąc to czas w którym wszystko podporządkowałem jak najlepszemu wychowaniu malucha i chyba rzeczywiście przyniosło to fajne rezultaty.
Co drugi dzień chodziliśmy do przedszkola, Gringo poznawał się z dziećmi bawił się z nimi, wykonywał najprostsze polecenia, po prostu się socjalizował. Wyszło to naprawdę świetnie i do dnia dzisiejszego kocha całą ludzkość. Zakładam, że jeszcze pewien dystans się pojawi, choć z drugiej strony pisząc „kocha” nie mam na myśli tego, że wskakuje na kolana każdej napotkanej osobie (nie wskakuje na kolana nigdy i nikomu!) i zalizuje ją na śmierć. Nie! Swoją radość okazuje merdającym ogonem i nosem, który wtyka ku zawstydzeniu wielu, w części intymne. Tak czy siak zasada „Gość w dom, Bóg w dom” została zaakceptowana. Wrogowie są czasem po drugiej stronie siatki. Nigdy w domu albo na spacerze. Także „misja ludzkość” jest chyba naszą najbardziej udaną.
Dziś po 10 miesiącach mogę też powiedzieć, że doskonale rozumiem słowa pani Joli z Las Kornas, która mówiła, że to psy, które gadają. Nie wiem dokładnie czy wszystkie BOSy gadają w takim stopniu jak Gringo, ale podejrzewam, że nie!
Gringo jest psem dość (eufemizm) histerycznym. Za przykład wspomnę, że na pierwszym spacerze z innymi psiakami tylko wył (z małymi przerwami), tak, że niektórzy do tej pory pamiętają go tylko z tych odgłosów. A komentować trzeba wszystko: to, że karmy nie ma jeszcze w misce, a być powinna! To, że karmy nie ma już w misce, a być powinna! Że spacer był za krótki, przeszkody zbyt proste, ptaki latają zbyt wysoko i nie dają się złapać, a smycz zbyt drastycznie ogranicza wolność! Trudno mi opisać czym są dźwięki, które pojawiają się w takich okolicznościach, ale interpretuje je chyba coraz lepiej.


Inne zwierzęta są zapewne wyzwaniem na najbliższy rok. Za mało spacerów w towarzystwie sprawia, że Gringo w dużej grupie zwierzaków nie opuszcza na krok swojego pana, a w zabawach jeden na jeden jest bardzo popędliwy, lubi się bawić agresywnie (bez gryzienia oczywiście) i nakręcać, co ja jak umiem staram się niwelować. Mimo poszukiwania fajnych, nie kojcowych psiaków w okolicy, ciągle jesteśmy zmuszeni jeździć do Łodzi, a to już razem ze spacerem wycieczka na 3-4 godziny. Gringo nie lubi też ptaków (sam nie wiem jak do tego doszło! Chyba za głośno śpiewają 🙂 ) i żaden nie może chodzić po naszym ogrodzie.
Zrobiliśmy parę przeszkód agility i daje sobie z nimi radę bez problemu, ale nie jest to kwintesencja jego szczęścia – bez wątpienia! Za to bieganie zapowiada się na odkrycie najbliższego roku. Do tej pory czekaliśmy, aż stawy nam na to pozwolą, ale krótki przebieżki ewidentnie pokazują, że canicross i dogtrekking może być strzałem w dziesiątkę.
Moją kolejną porażką wychowawczą jest smycz. Tzn bez przesady, nie ma dramatów, ale daleko nam do ideału. Chodzenie przy nodze przy ciągłym powtarzaniu komendy idzie nam w miarę, ale to chyba wszystko. Cóż, dobrze, bo jest nad czym pracować!
A co z podróżami zapytacie? Jest naprawdę nieźle, choć początki bywały trudne. 8-tygodniowy szczeniak nie przepadał za wielkimi potworami, które połykały go w całości (czyt. tramwaje i autobusy). Kiedy widział takiego na rynku kładł się plackiem licząc, że nikt nie odczepi go od ziemi. Wszystko to powodowało, że pierwsze kursy robiliśmy w niedzielę o 6 rano, bo mogliśmy wtedy liczyć na brak innych pasażerów, którym zawodzenie psa mogłoby przeszkadzać. Przeszliśmy jednak tę próbę bez szwanku. Teraz poza momentem wbiegania po schodach (jeśli ktoś stoi na drodze może zostać staranowany :P) jest świetnie. Pies się kładzie i wie, że podróż jest od spania. Bez znaczenia czy to tramwaj, autobus czy pociąg. W ten sposób byliśmy już kilkukrotnie nad morzem i w górach, w Czechach i na Słowacji (to tylko kilkugodzinne wycieczki), a w te wakacje czas sprawdzić jak łapie się stopa z Gringo.


W pierwszym roku swojego życia Gringo był psem, który się praktycznie nie męczył, można powiedzieć nie do zajechania. Jego obecność i obowiązki z nim związane pozwoliły mi bezboleśnie przetrwać pierwszą jesień i zimę na prowincji.
Gringo nie umie pływać i boi się nauczyć, nie lubi szeleszczących powierzchni i nienaturalnego podłoża. Kocha truskawki i wszystkie zabawki typu szarpaki. Uwielbia wtykać nos niekoniecznie w swoje sprawy. Musi osobiście sprawdzić wszystko co się dzieje w pobliżu i chodzi za mną krok w krok nawet jeśli wiąże się to z przerwaniem cudownej drzemki. Bez problemu zostaje w domu, bardzo rzadko upomina się o toaletę (to nie znaczy, że załatwia się w domu, ale potrafi bardzo długo bez niej wytrzymać), uwielbia chłód, a nawet mróz.
Taki jest Gringo. Całkiem sporo z Was go poznało. Wiele osób w Cieszynie, gdzie był jeszcze malutkim 3-miesięcznym psiakiem. Wielkościowo sporo się zmieniło, mentalnie – niewiele 🙂

Byłbym zapomniał. W porównaniu do innych wariatów, jego pobudki są bardzo łaskawe. Wstaje wraz ze wschodem słońca. Robi kilka kółek po domu, a potem wskakuje do łóżka, wtula się tak mocno, żeby swoim kręgosłupem albo pyskiem poczuć śpiącego człowieka i sam odpływa 😉


Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz. To nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook’owy fanpage.