Podróżowanie z psem. Pies w pociągu.

Jak dobrze wiecie Gringo w kwestii podróżowania nie miał wielkiego wyboru. Trafił do podróżnika i musiał się z tym zmierzyć. Choć nigdy nie wyglądał na bardzo cierpiącego z tego powodu.

Zaczęliśmy ćwiczyć „podróże” w zasadzie od 8 tygodnia. Najpierw od chodzenia przy ruchliwych ulicach. Potem trafiliśmy do podmiejskich tramwajów, które podskakują, bujają się na różne sposoby i nie są zbyt przyjemne, później były autobusy i samochody. Tymi ostatnimi jeździliśmy całkiem sporo dzięki blablacar. Dopóki Gringo miał 3 miesiące spokojnie dawaliśmy radę na kolanach, bądź na podłodze między siedzeniami. Tym sposobem przejechaliśmy wzdłuż całą Polskę, bo byliśmy nad morzem, a także w Cieszynie. Ale w tym momencie musiałbym już wykupywać dla niego osobne siedzenie dlatego chcąc nie chcąc postanowiliśmy spróbować szczęścia z pociągami.

Choć ze wszystkich środków lokomocji pociągi lubię najbardziej, jednocześnie miałem największe obawy co do podróżowania nimi ze sporym już psem. Gringo ma już około 60 cm w kłębie i ponad 25 kg wagi. Okazja nadarzyła się w ostatnim tygodniu kiedy postanowiliśmy wyruszyć w Beskid Sądecki.

Z psem w pociągu. Co powinniście wiedzieć?

  • Po pierwsze: z kagańcem i na smyczy. Chyba, że gabaryty pozwalają na umieszczenie psa na kolanach lub w transporterze.
  • Po drugie: bilet dla psa w pociągu kosztuje 15,20 zł w Intercity oraz 4,5 zł w Przewozach Regionalnych. Jeśli pies mieści się do transportera podróżuje za darmo.
  • Po trzecie: jeśli współpasażerom pies przeszkadza, konduktor powinien wskazać nam inne miejsce, a w kiedy nie będzie takiej możliwości, w najgorszym wypadku będziemy zmuszeni opuścić pociąg.
  • Po czwarte: powinniśmy mieć przy sobie zaświadczenie o szczepieniu przeciw wściekliźnie dla psa

W praktyce

 

Gringo zadziwiająco dobrze poradził sobie z “trudnymi” dla psa pociągowymi schodami. Nie musiałem mu nawet pomagać. Praktyka z tramwaju zadziałała i tutaj. Czyli pierwsza minuta to lekkie przerażenie i szukanie pierwszego wolnego miejsca gdzie można się schować. Potem było już tylko bardzo dobrze. Pewnie wiecie, że obecnie zdecydowana większość pociągów to te bezprzedziałowe (z przedziałami spotykam praktycznie tylko nocą). Warto w takie sytuacji postarać się o bilet na końcu lub początku pociągu. To bardzo pomaga, bo pies kładzie się na korytarzu i nikt nie musi się przez niego przeciskać.

My mieliśmy szczęście, że ludzie za każdym razem (2x REGIO, 2X INTERCITY) byli bardzo życzliwi i obyło się bez jakichkolwiek kłopotów.

Gringo był bardzo dzielny. Zniósł dzielnie kilka dobrych godzin w pociągu i w kagańcu, a później mógł szaleć po górach o czym postaram się opowiedzieć innym razem 🙂