Cóż… sądzę, że poniższy, piękny wiersz Roberta Frosta nie wymaga wielu komentarzy czy rozwinięcia. Po prostu przytaczam… Droga Dwie drogi rozchodziły się w żółtym lesie. Żal, że nie mogłem przebyć obu – Samotny wędrowiec, którego w świat niesie. Wpatrywałem się w pierwszą, stojąc u jej progu, Jak skręca w oddali i w poszyciu znika. Wybrałem tę drugą, gdyż chęć nieodparta, Słuszność decyzji motywowała, Jakby chciała być przeze mnie przetarta, Choć od pierwszej się nie odróżniała, A obie były wytyczone. Tamtego ranka wyglądały na podobne. Nie było śladów żadnego człowieka. Na pierwszą powrócę – rzuciłem na odchodne Wiedząc, jak droga potrafi być daleka. Wątpiłem jednak, czy powinienem powrócić. Nieraz mnie to wspomnienie poniesie, Gdy będę rozważał drogę obraną. Dwie drogi rozchodziły się w lesie, A ja? Ja obrałem tą mniej uczęszczaną. I to właśnie wszystko odmieniło.
Swego rodzaju niepewność jest wpisane w nasze życie. Nie da się od niej uciec. Czasem jednak zaskakuje nas jakby w pół kroku. Odbiera możliwość racjonalnego myślenia. A wierzących… rzuca na kolana… Tak było i tym razem. Kiedy w piątek jechaliśmy z różnych stron Boliwii do Oruro, wszyscy w głowach mieliśmy jedynie karnawał, który następnego dnia miał radować tysiące ludzi. Wszak to największy w kraju i drugi po Rio de Janeiro w Ameryce Południowej czas świętowania i radości. W naszym przypadku było jednak inaczej… Piątkowy wieczór. Telefon. Wypadek. Na początku trudno było stwierdzić co, kto i gdzie. Siostry wracały z Oruro do Sucre. Kto jest ranny, ktoś jest zabity. Dostajemy strzępy informacji. Nie żyją żołnierze. Skąd się tam wzięli żołnierze? Podobno w wypadku ucierpiał ksiądz Mariusz. Nie potrafimy ułożyć tego w całość. Jak to możliwe, że wszyscy znaleźli się w tym miejscu? Każdy następny telefon jest coraz bardziej niepokojący. Stan księdza…Kontynuuj czytanie
Udało się, po trzech dniach, torach zawieszonych nad przepaściami, rwącym nucie rzeki, szczęśliwych noclegach i życzliwości dobrych ludzi dotarliśmy na miejsce. Fiesta 2 lutego była naprawdę piękna. Było warto! Pamiętaliśmy o Was wszystkich i Waszych intencjach w tym czasie. Dziękuję Wam za duchową łączność 🙂 Poniżej kilka zdjęć:
Już jutro wyruszy prawdopodobnie pierwsza pielgrzymka piesza na szlaku Cochabamba – Oruro. W dodatku bardzo elitarna, bo dwuosobowa 🙂 W związku ze świętem Matki Bożej z Socavon, które przypada na 2 lutego, postanowiliśmy wraz z księdzem wyruszyć szlakiem pielgrzymim, właśnie tu w Ameryce Południowej, w Boliwii. Będziemy szli wzdłuż nieużywanych już dawno torów, mijając górskie wioski, do których obecnie nie dojeżdżają ani pociągi, ani autobusy. Często są to ludzie mówiący tylko w Keczua, co pewnie będzie dla nas dodatkowym wyzwaniem. Na tę okoliczność przygotowaliśmy sobie podstawowe zwroty w tym języku 🙂 Całość drogi jest na wysokości pomiędzy 3,5 tys, a 4 tys m. n.p.m. Z jednej strony będzie to chyba moja najkrótsza pielgrzymka w życiu (3 dni, ok 100 km), z drugiej jednak zapowiada się najbardziej „egzotycznie”, dlatego oczywiście jesteśmy wyposażeni w namioty, kurtki zimowe, kuchenkę gazową i inne niezbędne, na tej wysokości i w tych okolicznościach, rzeczy. Pamiętajcie o…Kontynuuj czytanie
Świata nie zbawisz, ale możesz zmienić życie jednego człowieka…Często, przed wyjazdem, zastanawiałem co jest najważniejsze na misji? W jaki sposób można pomóc w sposób najwłaściwszy, najbardziej efektywny?Dziś po kilku dobrych miesiącach w Ameryce Południowej obraz pomocy krystalizuje się w mojej głowie… Widzę, że chcąc czynić dobro, nie możemy zatrzymać się tylko na tym co najbardziej rzuca nam się w oczy. Zabawki dla dzieci, ubrania, również jedzenie – to wszystko również jest ogromnie ważne. Ale czuję, że powinniśmy, jako ludzie, którzy przyjeżdżają pomóc, patrzeć dalej. W przyszłość, w rozwój, w usamodzielnienie, tych, którzy na razie bez czyjejś pomocy sobie nie poradzą. Chciałbym podarować ludziom, których spotykam wędkę, a nie rybę. Coś dzięki czemu w przyszłości sami będę mogli poradzić sobie w życiu… Wszystko to doprowadziło mnie do podjęcia dwóch akcji, które mają na celu pomoc konkretnym ludziom, których spotkałem w Boliwii i Paragwaju. 1. Paragwaj, Encarnacion. zainspirowali mnie studenci z Paragwaju……Kontynuuj czytanie
Gorący klimat = gorące serca ludzi… Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem tak rozgwieżdżone niebo jak w Pirapo… Nie pamiętam kiedy ostatnio otrzymałem tyle życzliwości od ludzi, których dotąd nie znałem… Nie pamiętam kiedy ostatnio przeżywałem taką magię spotkania, jak w czasie ostatniego ogniska… W życiu najpiękniejsze są spotkania nieplanowane… Dziękuję! *** Mas o menos… 🙂 Clima caliente = Corazones calientes de la gente … No puedo recordar la última vez que vi un cielo tan estrellado como en Pirapó … No puedo recordar la última vez que recibió tanta amabilidad de la gente que yo no conocia antes … No puedo recordar la última vez que sentí la magia de la reunión, ya que durante el última fogata … En la vida, las reuniones no planeadas son las más bellas … Gracias Amigos…
Paragwaj… kolejny „przypadek” w moim życiu… bo jak można inaczej nazwać wizytę w tym kraju w celu odnowienia wizy boliwijskiej? Nie planowałem wyjazdu do Pirapo, nie planowałem wraz ze studentami uczestniczyć w tamtejszych misjach. A jednak – znalazłem się tam. Niesamowity czas, naprawdę postokroć niesamowity. Z jednej strony zaskoczyła mnie otwartość ludzi. Wchodziliśmy do wszystkich. Studenci opowiadali o roku wiary, o tym, że Kościół chce wyjść do ludzi, dać świadectwo i oni chcą dzielić się swoją wiarą, chcą modlić się wspólnie o błogosławieństwo dla domu, dla rodziny i rozmawiać o tym co ważne i istotne. Ludzie przyjmowali nas z niezwykłą otwartością, opowiadali często jak to dla nich ważne, że takie rzeczy się dzieją w kościele, cytowali Pismo, opowiadali o swoim życiu.. tak naprawdę to oni nas uczyli, a może uczyliśmy się wzajemnie… Ale największym darem w tym czasie byli dla mnie… oni sami – studenci. Ich otwartość, radość, siła, wiara,…Kontynuuj czytanie
Uderzyły mnie słowa z dzisiejszej homilii. Homilii rozesłania, na której wraz z młodymi misjonarzami zostaliśmy posłani by w najbliższym tygodniu, głosić Dobrą Nowinę idąc od domu do domu. Nasz teren to Pirapo. Już dziś proszę o modlitwę, by ludzie do których dotrzemy, otworzyli się na Boże Słowo. Święto Objawienia Pańskiego, potocznie zwane jest świętem Trzech Króli. Również o tym mówi dzisiejsze słowo. W homilii ojciec skupił się na jednym zdaniu z Ewangelii, a nawet mniej, na jednej jego części: „<Trzej Królowie> inną drogą udali się do swojej ojczyzny…” Co to nam mówi? Spotkanie Jezusa zmienia nasze życie. Nie sposób jest wrócić tą samą drogą. Po Bożym Narodzeniu, po spotkaniu Dzieciątka nic nie jest już takie samo. Nie ma prostej drogi, którą dobrze znamy, którą przemierzaliśmy wiele razy. Inna droga to nowe życie, często „nie według naszego planu”, to zgoda na to, by wypełniał się Boży plan… co to tak naprawdę oznacza?…Kontynuuj czytanie
Znacie to z autopsji? Życzyłbym wszystkim, aby nie! W życiu chyba każdego z nas są lub byli ludzie, którzy działają na nas alergicznie. Spotykam ją i już po kilku minutach czuję, że jedyne o czym marzę to wyjść i nigdy więcej się z nią nie widzieć. Stety czy niestety nie mogę wyjść. Powiem więcej, wychodzi na to, że musimy współpracować, regularnie się widywać, spędzać ze sobą dużo czasu…Tak jakby spotkać swoją dokładną odwrotność, kogoś kto irytuje Cię całym sobą. Mechanizm obronny przed taki człowiekiem szybko idzie w ruch. Nakręcam się. Wewnątrz siebie, we własnych myślach, utwierdzam się, że jest to osoba, której z żadnej strony nie da się zaakceptować. Przecież nie da się tak myśleć, tak mówić, tak robić… rozumiem Boże, że wszyscy są… Twoimi dziećmi, ale z tym to już przegiąłeś. Nie da rady. I znowu sam siebie nakręcam. Po jakimś czasie nie zauważam, że przeszkadzają mi już w…Kontynuuj czytanie
Samotne święta to na pewno inne święta. Jednak, dzięki Bogu i wielu życzliwym ludziom, były owocne… a to chyba najważniejsze… Bóg przyszedł na ziemię, chciany, czy niechciany… W sąsiedniej parafii urodził się, mimo tego, że proboszcz zamknął kościół na święta i wyjechał na wakacje… przyszedł pomimo wszystko… Przyszedł, bo czekali na niego ludzie… Nie jesteśmy idealni, czasem drzwi naszego wnętrza również są pozamykane, dawno nieużywane, ale to właśnie pragnienie przyjścia, wyczekiwanie sprawia, że Bóg zstępuje do serca człowieka… nie tylko w Boże Narodzenie… ale przez cały rok… Mi jednak nie dane było długo cieszyć się atmosferą świąteczną. Bo 27 grudnia mijały 3 miesiące w Boliwii, a co za tym idzie, koniec pierwszej części mojego pobytu tutaj. Uciekając przed niekończącymi się formalnościami, zrezygnowałem z urzędowego toku załatwiania wizy i postanowiłem po prostu na kilka dni opuścić moją Boliwię. Może z perspektywy Europejczyka nie wydaje się to najłatwiejsze… ale moja wrodzona alergia…Kontynuuj czytanie