Po ostatnich perypetiach jesteśmy już chyba nauczeni by zdawać się na to co przyniesie dzień, nie wyrzucać sobie, że nie zrealizowaliśmy planu, ale odnajdywać sens drogi w propozycjach, które przychodzą same. Tak było i teraz, ale o tym za moment. Wyruszyliśmy dość wcześnie, bo przed nami był kawał drogi do przebycia. Postanowiliśmy ominąć Lubelszczyznę i przemieścić się od razu w Beskid Niski. Jak się okazało, P. dał nam dużo szczęścia, bo okazje łapaliśmy prawie od ręki. W jednym z wozów pobiliśmy rekordy szybkości. Na szczęście uszliśmy z życiem, a wtedy okazało się, że przy okazji oszczędziliśmy mnóstwo czasu. W planach było osiągnąć w końcu Duklę, by z rana ruszyć już w góry. Póki co jednak stanęliśmy w Rzeszowie. Czas był niezły więc bez pośpiechu i na luzie wystawiliśmy kciuki w stolicy Podkarpacia. Dość szybko zabiera nas Cecylia. Druga w historii tego wyjazdu kobieta, która decyduje się nas zabrać, choć po…Kontynuuj czytanie
Dziś w planach jedno założenie. Zajechać jak najdalej. Może i do Krosna jak Bóg pozwoli i autostopowicze zabiorą, ale nie będzie łatwo bo mamy na trasie co najmniej trzy punkty pt. „Koniecznie zobaczyć”. Kostomłoty – grekokatolicka cerkiew i ważne historycznie miejsce, gdzie wielu męczenników oddało życie za swoją wiarę. Dalej Kodeń, z obrazem słynącym łaskami i na koniec Jabłeczna nad samym Bugiem monaster prawosławny. Wszystko co prawda w odległości 30 kilometrów, ale wiadomo jak to jest z łapaniem stopa na lokalnych drogach. Sami się zresztą o tym już przekonaliśmy. Toteż nauczeni doświadczeniem ze stacji w Białej Podlaskiej wyruszamy skoro świt. I prawie od razu zatrzymujemy okazję. Sympatyczny miły Pan pyta czy jedziemy na odpust? Trochę nas zbija z tropu, po czym precyzuje, że to właśnie w Kodniu dziś odbywają się główne uroczystości i pielgrzymi z całej Polski dziś zmierzają do tego miejsca. Obiecujemy przemyśleć sprawę, ale przed Kodniem mamy jeszcze…Kontynuuj czytanie
Nocleg w Białowieży był bardzo przyjemny, ale burzowy. Epicentrum przechodziło, zdaje się, gdzieś obok, ale błyskało się tak jak byśmy byli na dyskotece, a nie w namiocie, cztery kilometry od białoruskiej granicy. W pewnym momencie przylało tak mocno, że dla bezpieczeństwa przenieśliśmy się na kawałek suchej i zadaszonej podłogi. Jak się później jednak okazało namiotowi nic się nie stało co dobrze rokuje na przyszłe podróże. Jako, że dzień okazał się ładny mogliśmy coś jeszcze zobaczyć w Białowieży. Dzięki Igorowi, jeden z przewodników zabrał nas z Olą do ścisłego rezerwatu Puszczy Białowieskiej i bardzo ciekawie opowiadał o świecie przyrody, który funkcjonuje w lasach, w których człowiek w żaden sposób nie ingeruje. Okazuje się, że to co jest w naszym pojęciu szkodnikiem dla ekosystemu może być często bardo ważnym ogniwem podtrzymującym życie innych gatunków. Prawa przyrody są chyba takie bardzo piękne i idealistyczne. Wszystko jest potrzebne po coś, każda rzecz warunkuje drugą,…Kontynuuj czytanie
Trzeci dzień naszej podróży zapowiadał się na dość trudny. Po pierwsze spory dystans (sami do końca nie wiedzieliśmy ile uda się wyciągnąć). Po drugie w większości gminne i lokalne drogi. Zanim jednak wyjechaliśmy wspiąłem się na wyżyny moich możliwości i skoro świt (czyt. 4.30) wstałem podziwiać Biebrzę o wschodzie słońca. Mówię Wam – coś niesamowitego! Po prostu niewiarygodne! Jakbym znalazł się nagle w jakiejś bajce, innym magicznym świecie. Mgły okalały łąki i bagna. Unosiły się znad wody i dodawały dzikiej Biebrzy jeszcze większej dostępności i tajemniczości. Kiedy słońce zaczęło się pokazywać i dodawać do tego wszystkiego swoje odcienie żółci i pomarańcza… Sami możecie sobie wyobrazić jak było pięknie (po powrocie pojawią się zdjęcia z normalnego aparatu). Droga jednak okazała się dużo bardziej skomplikowana. Sprawdziły się nasze obawy. Małe miasteczka, gminne drogi, słabe natężenie ruchu i łapanie pierwszego stopa trwało 1,5 godziny. Do Sokółki, która nie była nawet w połowie trasy…Kontynuuj czytanie
Jak okazało się podczas wczorajszego noclegu, plecaki i rzeczy przemokły nam bardziej niż myśleliśmy. A jako, że dzisiejsza podróż nie zapowiadała się na długą, pozwoliliśmy sobie się wyspać, a rzeczą się suszyć. Kiedy wszelka przyzwoitość już nakazywała zebraliśmy wszystkie rzeczy i pomknęliśmy w dalszą drogę. Najpierw do Ełku, który okazał się bardzo sympatycznym miastem. Położony nad rzeką i jeziorem na tereny zielone nie może narzekać. Ma w sobie ciekawą historię i sporo przestrzeni oraz piękna naturę czyli to co idealne miasto wg Szymona powinno posiadać. Ełk z ciekawością się zwiedza. Jest wieża ciśnień, ruiny zamku, bardzo ładny kościół NSPJ, budynek banku, park Solidarności. W sumie naprawdę dużo jak na 60 tys. miasto. Warto dodać, że Ełk jest największym miastem w obecnej Polsce, które przed 1945 nie było nigdy częścią Polski (nie licząc lenna). Z ciekawostek jeszcze ponoć miasto to nosiło kiedyś nazwę Łek. A obecny Ełk wziął się stąd, że…Kontynuuj czytanie
Plany w końcu udało się zrealizować i dziś wybyliśmy autostopem przebyć Polskę Be. W zasadzie nikt nas do tego pomysłu nie musiał namawiać ani zachęcać, bo zafascynowani tym co dzikie i jeszcze trochę tajemnicze, bez cienia wątpliwości zdecydowaliśmy się w tym roku właśnie tu spędzić urlop. Autostop stał się dla mnie powrotem do wielu bardzo fajnych wspomnień, a także próbą zmierzenia się z tym czy jeszcze się do tego nadaję. Niestety mnóstwo nawarstwiających się zadań sprawiało, że wyjechaliśmy praktycznie bez żadnego merytorycznego przygotowania. Z jednej strony spontan jest oczywiście jak najbardziej pożądany z drugiej strony fajnie wiedzieć choćby coś niecoś. Jednak poprawiam się. Coś wiedzieliśmy. Znany był cel dni pierwszego, ale o tym za chwilę. Dzień przed wyjazdem szybko sprawdziłem skąd możemy sensownie wypuścić się na Mazury i padło na Gdańsk Lipce. Niestety okazało się, że nie zwizualizowałem tego miejsca i w praktyce w zasadzie nie było opcji by łapać…Kontynuuj czytanie
Trochę to trwało, ale można w końcu powiedzieć, że przeprowadzka się udała. Jeśli wszystko pójdzie dobrze nieprędko się stąd ruszę. Udało się zaimportować prawie wszystkie moje blogi, także wśród starych wpisów można znaleźć i te z Santiago, Kamczatki, a także z Ameryki Południowej. Komu nie chce się szukać, tak jak wcześniej, pozostają linki ze skrótami do moich „staroci”. Tymczasem rozgośćcie się i czujcie jak u siebie! 🙂
Kiedy pisałem poprzedni wpis nie przypuszczałem tak na serio, że trafi on do właściwych adresatów. Raczej czułem potrzebę wyrażenia tego, że byłem mile zaskoczony postawą i zachowaniem młodych ludzi. A pośród całej nagonki; jaką to mamy „złą młodzież”, chciałem być głosem przeciwwagi. Jak fajnie się jednak pomylić.
Jeżeli do pisania koniecznie niezbędna jest chwila samotności i wolnego czasu, to macie już odpowiedź czemu ostatni mój wpis popełniłem półtora miesiąca temu. Pewnie gdyby się zatrzymać, uświadomiłbym sobie, że było o czym pisać, wszak pomniejszych podróży nie brakowało, ale co odeszło już nie wróci. Nie wrócą też już w idealnej formie moje przemyślenia i wnioski z tym związane, dlatego też idę naprzód i o weekendowej podróży będzie ta notka. A trzeba przyznać, że weekend był lekko szalony. Piątek wieczór wyjechałem do Łodzi, by w sobotę spotkać się w 10 rocznicę matury z kolegami ze szkolnej ławki. Nie byłoby to jednak ani trochę zadziwiające gdyby nie fakt, że już w niedzielę musiałem być w Gdyni, gdzie wspólnie z dziećmi i rodzicami bawiliśmy się na Dniu Rodziny. Nie o tym jednak mowa. Wróćmy do piątkowego wieczoru. Wsiadam do pociągu wypełnionego jakimiś kolonistami i obozowiczami. Było wiele różnych grup. Jak się okazało…Kontynuuj czytanie