Pomijajac cala zyczliwosc, jaka bez watpienia panuje w tym kraju, odnosze dziwne wrazenie, ze Hiszpanie nic nie potrafia zaplanowac. Jesli organizuja nam cokolwek to jest wielce prawdopodobne, ze wydarzy sie to duzo pozniej, albo ze w ogole zostanie odwolane. Dzis mielismy miec troche czasu na zwiedzanie, a potem drobne prace porzadkowe. Potem jednak okazalo sie, ze w jednej chwili wszystko sie zmienilo. Hiszpanie przyjeli taktyke zajecia nam kazdej minuty tak bysmy sami nie poruszali sie po Madrycie. Jest to troche denerwujace, ale nie mamy na to wplywu. Pozytywem bylo bez watpienia to ze zwiedzalismy ciekawe muzeum, gdzie eksponaty tworzyli niewidomi. Wracajac jednak do dezorganizacji zastanawiam sie jak poradza sobie oni z milionem uczestnikow skoro ciezko im ogarnac okolo tysiaca wolontariuszy…